Ostatnie dwa tygodnie na rynkach akcji przyniosły dość nietypowy rozwój wydarzeń. Najpierw ceny akcji na GPW niejako wyprzedzająco mocno spadły (17 lutego WIG znalazł się na poziomie najniższym od prawie sześciu tygodni), co można było tłumaczyć narastającymi obawami przed korektą spadkową na rosnącej od tygodni Wall Street. Kiedy owa korekta za oceanem faktycznie zgodnie z tymi obawami później wystartowała (22 lutego), inwestorzy na GPW zareagowali dla odmiany wyjątkowo spokojnie. WIG praktycznie nie pogłębił już dołka, a nawet zaczął podejmować nieśmiałe próby odbicia.
Oczywiście trudno byłoby jednak zakładać, że?utrzymanie cen akcji na GPW na obecnych poziomach będzie możliwe w razie dalszego pogłębienia korekty w USA. Ewentualny kolejny atak podaży na Wall Street dla GPW oznaczałby zagrożenie spadkiem WIG poniżej dołka z początku stycznia (46 416,3 pkt). Poziom ten jest bowiem wciąż w bezpośrednim sąsiedztwie indeksu.
Dalszy sposób postępowania wobec tego zagrożenia zależy w dużym stopniu od ogólnej filozofii inwestowania. Uczestnicy rynku zdający się na prognozowanie przyszłości mają zapewne sporo dylematów dotyczących tego, czy np. gwałtowne zmiany polityczne w Afryce Północnej przeniosą się na inne kraje arabskie i jak będzie to wpływało na rynki. Tutaj możliwe scenariusze są zarówno skrajnie pesymistyczne (kryzys naftowy), jak i optymistyczne. Jest też jednak podejście alternatywne do wróżenia przyszłości – reagowanie na fakty. Na takim właśnie podejściu bazuje np. analiza techniczna, która wysyła sygnały, kiedy na rynku dzieje się coś ważnego, a niekiedy coś potencjalnie może dopiero się wydarzyć (a w wielu przypadkach wcale się ostatecznie nie wydarza).
[srodtytul]Warunki konieczne pesymizmu[/srodtytul]
W tym kontekście warto się zastanowić, do czego musiałoby dojść na warszawskim parkiecie, by należało uznać, że sytuacja wymyka się spod kontroli i zaczyna być naprawdę niebezpieczna dla posiadaczy akcji – nie w perspektywie paru sesji, lecz wielu miesięcy. W takim ujęciu jako niebezpieczne wydarzenia należałoby traktować szczególnie takie sygnały, które jeszcze nie?miały miejsca w trakcie trwającej od wiosny 2009?r. hossy.