[b]Amerykański bank centralny stał się niedawno największym posiadaczem obligacji skarbowych USA. Ma ich już więcej niż Chiny. Czy to znaczący fakt?[/b]
Nie jest to wielka niespodzianka. W listopadzie Fed zapowiedział, że w ramach drugiej rundy ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QEII) skupi do czerwca obligacje za 600 mld USD, a już wcześniej był ich dużym posiadaczem. Tymczasem Chiny nie zwiększają szybko swojego portfela amerykańskich obligacji, a być może nawet go zmniejszają.
[b]Taka sytuacja jest jednak bez precedensu. Czy nie stanowi to powodu do zaniepokojenia? [/b]
Niespecjalnie. Dużo się mówi o tym, że Fed monetyzuje amerykański deficyt budżetowy. Według mnie jednak dyskusja ta jest nieco dęta. Niektórzy posiadacze amerykańskich obligacji, np. kraje azjatyckie, twierdzą, że USA za wszelką cenę próbują stymulować gospodarkę, wywołując inflację. Pojawia się nawet argument, że Fed drukuje pieniądze, co od strony technicznej nie jest prawdą, bo w wyniku skupu obligacji powstaje tylko pieniądz elektroniczny.
Nie bagatelizuję tych zarzutów, ale wpływ QEII na inflację nie jest tak oczywisty. Po pierwsze, Fed może odessać płynność z gospodarki równie szybko, jak ją wpompował. Po drugie, można argumentować, że USA zmagają się wciąż z dużą luką popytową (różnica między potencjalnym a faktycznym tempem wzrostu gospodarczego – przyp. red.) i presja inflacyjna się tam jeszcze nie ujawniła.