Nie będzie strat na stabilnych firmach

Wywiad „Parkietu” z Sylwestrem Cackiem, znanym inwestorem giełdowym, o kryteriach dobierania spółek do portfela, przyszłości Widzewa i początkach biznesu

Aktualizacja: 25.02.2017 14:42 Publikacja: 25.06.2011 03:14

Sylwester Cacek

Sylwester Cacek

Foto: Archiwum

[b]Zainwestował pan już w kilka branż. Gdzie jeszcze widzi pan potencjał na warszawskiej giełdzie? [/b]

Interesuje mnie generalnie rynek detaliczny, dlatego, że rozumiem tę branżę. Większość zasad dotyczących zarządzania spółkami z tego sektora jest zbliżona. Natomiast różnią się one częścią specjalistyczną. To jest stosunkowo łatwe do nauczenia. Trudniej jest nauczyć się zachowań konsumentów, pracy z nimi. Konsumenci podobnie reagują w różnych sytuacjach, nieraz bardziej emocjonalnie, a czasem z większym wyrachowaniem.

[b]Z drugiej strony inwestuje pan też w spółki innowacyjne, jak biotechnologiczna Helix BioPharma.[/b]

Tak, to bardzo innowacyjna spółka, ale mimo wszystko zorientowana na odbiorcę detalicznego.

Z drugiej strony firma ma pewne przesłanie społeczne. Nie mówimy tu o lekach pomagających w rzuceniu palenia, tylko o chorobach, z którymi ludzie toczą ciężką walkę, czyli z rakiem.

[b]Zainwestował pan w firmę kanadyjską, ale w Polsce też zaczynają się tworzyć ciekawe biotechnologiczne biznesy, z których część notowana jest na NewConnect lub dopiero zmierza na ten rynek. Któryś z nich zwrócił pana uwagę? [/b]

Lubię mieć przekonanie do ludzi, którzy działają w danym biznesie. Jeśli chodzi o Heliksa, to znam osoby, które się angażują w to przedsięwzięcie, polskich profesorów pracujących dla spółki. W tego typu przedsięwzięciach trzeba też umieć rozmawiać z naukowcami.

[b]Z jednej strony mamy biotechnologię w pana portfelu, a z drugiej – branża piłkarska – RTS Widzew. Trudny biznes, aczkolwiek zdecydował się pan na to. Dlaczego?[/b]

Na moją decyzję wpłynęło wiele rzeczy. Oczywiście to zamiłowanie do piłki nożnej, poza tym marka, jaką ma Widzew, a także syn (śmiech).

[b]A dlaczego syn?[/b]

Umówiliśmy się, że gdy on będzie robił doktorat, to kupię klub piłkarski. Bardzo lubię piłkę, ale doktorat to była taka motywacja zastępcza, trochę dla żony. – Zobacz, syn chce robić doktorat, to ja muszę kupić klub. – Tak naprawdę jest to wyzwanie. Z jednej strony są to emocje, a z drugiej – biznes. Mamy grupę fanów, którzy stanowią przekrój całego społeczeństwa. Zawsze znajdzie się grupa ludzi, która czegoś nie rozumie w klubie w sensie biznesowym, a będzie bardzo aktywna w dyskusjach. Ludzie bardzo się utożsamiają z piłką, klub jest ich – tak uważają. W tej sytuacji trzeba mieć twardą skórę, cierpliwość, nieraz stosować twarde, skuteczne metody i konsekwentnie pracować także w kryzysie. Dzisiaj chyba tylko Barcelona może powiedzieć, że nie przeżywa kryzysu, choć nie jestem do końca przekonany, że tak jest.

Klub to wyzwanie biznesowo-społeczne. Np. Redan, Sfinks to biznesy rządzące się określonymi regułami. Natomiast piłka nożna musi być poukładana nie tylko pod względem biznesowym. Do tego dochodzą konotacje polityczne. W pewnych okresach politycy czasem nie odpuszczają klubom piłkarskim i próbują je wykorzystywać do osiągania własnych celów. Oprócz tego mamy grupę ortodoksyjnych fanów, którzy zachowują się tak, jakby piłka była dla nich religią. To prawdziwa szkoła biznesu.

[b]Powiedział pan, że to trudny biznes. Jednak widzimy coraz więcej prób wprowadzenia klubów piłkarskich na rynek publiczny. Widzew też pójdzie w tym kierunku?[/b]

Postrzegam klub sportowy nie jako zabawkę jednego człowieka. Jednak jak się chce coś zmieniać, to przez pewien czas lepiej jest mieć mniejszą liczbę akcjonariuszy. To sprzyja podjęciu szybkich decyzji. Moim celem jest wprowadzenie Widzewa na giełdę, ale nie tak jak zrobił to Ruch Chorzów. Nie chodzi o kapitalizację 12 mln zł czy pozyskanie dwóch milionów złotych. Jeżeli chce się zrobić coś na skalę europejską, to trzeba liczyć kapitalizację w setkach milionów złotych, a nie w dziesiątkach. Jednak aby wprowadzić Widzew na giełdę, trzeba spełnić kilka warunków. Klub musi mieć dobrze zbudowaną infrastrukturę. Bez niej nie ma budowania budżetu ani też poziomu sportowego. Musi mieć odpowiednie kanały sprzedaży. Klub sprzedaje jeden towar: emocje. A ten towar może być w setkach opakowań. Karta pre-paidowa, bilet na mecz, książka, koszulka, to wszystko opakowania dla emocji. Z tego powodu jest to trudny biznes, bo powstaje pytanie: jak sprzedawać jeden towar w wielu segmentach.

[b]A kiedy Widzew będzie gotowy do wejścia na giełdę? [/b]

Po pierwsze, gdy będziemy posiadać nowy stadion. Jak dobrze pójdzie, będzie to pod koniec 2013 r., może w pierwszej połowie 2014 r. Po drugie, dobra infrastruktura treningowa. Na jej stworzenie potrzebne jest 1–1,5 roku. Po trzecie – odpowiednia struktura przychodów i potencjał do ich wzrostów. Do tego trzeba oczywiście dodać poziom sportowy. Tak więc, za pięć lat może będziemy mogli powiedzieć, że klub jest gotowy do giełdowego debiutu. Nie wchodziłbym na GPW w momencie, gdy klub nie będzie organizacją dochodową. Jak zainwestowałem w Widzew, myślałem, że w ciągu 3–5 lat wprowadzę spółkę na giełdę. Postawiłem jednak też sobie cel, że firma musi być tak atrakcyjna, aby mogła pozyskać od inwestorów nie mniej niż 100 mln zł. Chciałbym, aby Widzew grał regularnie w LM, to byłby duży krok Widzewa do pierwszej trzydziestki najlepszych klubów w Europie.

[b]Ma pan biznesy, które mogą szybciej niż Widzew trafić na giełdę?[/b]

Mieszkam poza Polską, i jeżeli chodzi o ten rynek, to nie mogę robić zbyt wielu rzeczy. O ile Redan poradziłby sobie beze mnie, to w Sfinksa muszę się jeszcze więcej angażować. Dlatego nie chciałbym się rozdrabniać.

[b]Gdzie pan teraz mieszka?[/b]

W Szwajcarii. Dlatego bardzo mnie interesuje rozwój Sfinksa za granicą, w postaci masterfranczyzy.

[b]To oznaczałoby, że zagraniczna ekspansja poszłaby w kierunku Zachodu czy raczej naszego regionu?[/b]

Są dwie opcje. Pierwsza to taka, w której władze spółki badają rynki i konsekwentnie rozwijają sieć w wybranych miejscach. Inna opcja to gdy franczyzobiorca sam zgłasza się do nas i ciekawie się zaprezentuje. Tak samo może być w przypadku masterfranczyzy.

[b]Oprócz Helixa BioPharma ma pan za granicą też jakieś biznesy?[/b]

Mam jeszcze inne przedsięwzięcia. Działam też na rynku forex.

[b]Pan sam też inwestuje na foreksie?[/b]

Określam zasady, ale w spółce odpowiedzialnej za tę sferę są ludzie od inwestycji.

[b]Czy krótkoterminowo inwestuje pan na giełdzie?[/b]

Mam menedżera, który zarządza moim portfelem we współpracy z bankami inwestycyjnymi. Nie chciałbym zdradzać, o kogo chodzi. Mam za dużo spotkań, aby śledzić na bieżąco rynek.

[b]Ale pokusi się pan o prognozę tego, co będzie działo się na rynku?[/b]

Gdy spojrzymy na prognozy mądrzejszych ode mnie analityków, to nie wiem, czy w ostatnich dwóch latach chociaż jeden z nich trafił. Dlatego nie chciałbym się wypowiadać dokładnie na temat przyszłości. Rynek cały czas jest niepewny i nerwowy. Drobna wiadomość może wywołać zarówno euforię, jak i panikę. Widać to na przykład na rynku forex. Tam, gdzie są stabilne spółki o dobrych fundamentach, nie powinno się stracić. Dobre fundamenty to nie tylko wskaźniki. Trzeba zbierać opinie o spółce, miękkie informacje.

[b]Więcej pana aktywów jest na giełdzie czy na rynku niepublicznym?[/b]

Nigdy tego nie liczyłem. Jednak zdecydowanie lepiej czuję się w biznesie niepublicznym. Tam często decyzyjność jest szybsza i mniej złożona niż w giełdowych firmach. Chociaż przypadek Sfinksa pokazuje, że i w publicznych spółkach można wiele zrobić, ale trzeba mieć na uwadze reguły rynku kapitałowego. Sam zapłaciłem „frycowe”, zajmując się tą spółką, gdy przeoczyłem termin ogłoszenia wezwania na akcje. Koncentrowałem się na biznesie, na działalności operacyjnej. Prawnicy po prostu zapomnieli mnie poinformować.

[b]Chyba dostali niezłą burę? [/b]

Dostali, dostali.

[b]Kiedy pan się w ogóle przekonał do inwestowania na giełdzie? [/b]

Na początku koncentrowałem się na Dominecie. Żadna inwestycja giełdowa nie przyniosłaby mi takiej stopy zwrotu jak ten bank. Na początku lat 90. zainwestowaliśmy 500 USD, w połowie pierwszej dekady tego stulecia zainkasowałem ponad 100 mln USD. Nie było wówczas sensu angażowania się w inne inwestycje. Były po drodze oczywiście jakieś bardzo drobne inwestycje na giełdzie. Jednak miały one bardziej charakter zabawy.

[b]A na czym zrobił pan pierwszy biznes? [/b]

To był początek lat 90. Pracowałem na etacie, wyjechałem na 2–3 miesiące do Niemiec. Tam doszedłem do wniosku, że niekoniecznie normą musi być praca na etacie. Wysłałem wypowiedzenie umowy jeszcze z Niemiec i wróciłem z kwotą 2 tys. marek, wówczas jakieś 500 dolarów. Zacząłem się zastanawiać, co robić, teść prowadził sklep ajencyjny. Wziąłem żonę pod rękę na spacer. Miałem akurat działkę koło głównej ulicy. Pochodziliśmy po Górze Kalwarii pół dnia, spisaliśmy na kartce, czego brakuje i stwierdziliśmy, że warto się zająć sprzedażą ubrań i zabawek. Ryzyko było małe, bo teść miał dobre zaopatrzenie – to były trudne czasy, walczyło się o towar, a nie o klienta. Wziąłem kredyt, sklep otworzyłem w październiku, a po trzech miesiącach już go spłaciłem. Wszystko schodziło na pniu.

[ramka][srodtytul]Inwestor od wielu branż[/srodtytul]

[b]Sylwester Cacek [/b](52 lata) w biznesie zasłynął jako twórca Dominet Banku. W 1998 r. przejął za 30 mln zł od Citibanku Cuprum Bank z Lubina. Podwaliny Dominetu stanowił sklep z zabawkami i odzieżą w Górze Kalwarii i punkt sprzedaży sprzętu RTV w Piasecznie (tam Cacek był wcześniej nauczycielem zajęć praktyczno-technicznych). To właśnie tam biznesmen wraz żoną zaczął pośredniczyć w udzielaniu kredytów na zakupy w swoich sklepach. Z Dominetem rozstał się w 2006 r., sprzedając spółkę belgijskiej grupie Fortis. Pole biznesowych zainteresowań Cacka jest o wiele szersze. Zainwestował w Sfinksa, który prowadzi sieć restauracji oraz firmę odzieżową Redan. Od trzech lat jest też właścicielem klubu piłkarskiego RTS Widzew. Ma również znaczący pakiet w biotechnologicznej firmie Helix Pharma, notowanej w Toronto.[/ramka]

[[email protected]][email protected][/mail]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?