Czego powinniśmy się spodziewać na rynkach w najbliższych miesiącach?
Tego samego, z czym żyjemy od jakiegoś czasu – bardzo dużej zmienności. W takich warunkach jakiekolwiek długoterminowe prognozy nie są wiarygodne. Od dłuższego czasu wszyscy oglądamy reality show, którego bohaterem jest Grecja. Kolejne pomysły na reanimację przyciągają uwagę rynków finansowych, chociaż od dawna nikt nie wierzy, że uda się ją uratować. Problem jest bardziej złożony, bo większość krajów z południa Europy nie ma szans na obsługę swojego zadłużenia na warunkach rynkowych. Uważam, że w najbliższym czasie większym wyzwaniem będzie zachowanie wartości pieniądza niż maksymalizacja stopy zwrotu. Receptą na wyjście z kryzysu stał się dodruk pieniądza i prędzej czy później wszyscy zapłacimy za to rachunek. Jedynym pewnym rezultatem obecnej sytuacji jest inflacja. Jest nieunikniona, nie wiadomo jedynie, kiedy w nas uderzy.
Do jakich poziomów dojdzie?
Uważam, że w dłuższym terminie zwyżki będą dwucyfrowe, a w niektórych obszarach mogą być powyżej 100 proc. Ucierpią na tym przede wszystkim dostarczyciele kapitału i najbiedniejsze gospodarki, gdzie udział prostych produktów w koszyku inflacji jest szczególnie wysoki. Zyskają dłużnicy, ponieważ realna wartość zobowiązań spadnie.
Jakie założenia przyjmujecie na potrzeby własnej polityki inwestycyjnej?