Inflacja puka do bram

Rozmowa z Ryszardem Trepczyńskim, członkiem zarządu PZU odpowiedzialnym za inwestycje

Aktualizacja: 17.02.2017 07:17 Publikacja: 11.02.2012 00:14

Ryszard Trepczyński

Ryszard Trepczyński

Foto: Archiwum

Czego powinniśmy się spodziewać na rynkach w najbliższych miesiącach?

Tego samego, z czym żyjemy od jakiegoś czasu – bardzo dużej zmienności. W takich warunkach jakiekolwiek długoterminowe prognozy nie są wiarygodne. Od dłuższego czasu wszyscy oglądamy reality show, którego bohaterem jest Grecja. Kolejne pomysły na reanimację przyciągają uwagę rynków finansowych, chociaż od dawna  nikt nie wierzy, że uda się ją uratować. Problem jest bardziej złożony, bo większość krajów z południa Europy nie ma szans na obsługę swojego zadłużenia na warunkach rynkowych. Uważam, że w najbliższym czasie większym wyzwaniem będzie zachowanie wartości pieniądza niż maksymalizacja stopy zwrotu. Receptą na wyjście z kryzysu stał się dodruk pieniądza i prędzej czy później wszyscy zapłacimy za to rachunek. Jedynym pewnym rezultatem obecnej sytuacji jest inflacja. Jest nieunikniona, nie wiadomo jedynie, kiedy w nas uderzy.

Do jakich poziomów dojdzie?

Uważam, że w dłuższym terminie zwyżki będą dwucyfrowe, a w niektórych obszarach mogą być powyżej 100 proc. Ucierpią na tym przede wszystkim dostarczyciele kapitału i najbiedniejsze gospodarki, gdzie udział prostych produktów w koszyku inflacji jest szczególnie wysoki. Zyskają dłużnicy, ponieważ realna wartość zobowiązań spadnie.

Jakie założenia przyjmujecie na potrzeby własnej polityki inwestycyjnej?

Na ten rok przyjęliśmy poziom WIG na z grubsza niezmienionym poziomie, co nie oznacza, że niektóre spółki nie dadzą dużo zarobić. Dokonaliśmy istotnych zmian, jeżeli chodzi o filozofię inwestycyjną. Odchodzimy od polityki inwestowania indeksowego na rzecz absolutnej stopy zwrotu. Indeks to łódka, która nie ma ani wioseł, ani silnika – przez co nie ma się większego wpływu na to, gdzie ostatecznie wylądujemy. Oczekiwana stopa zwrotu z przedziału 15–30 proc. to 7,5 proc., oczekiwana stopa zwrotu z przedziału 5–10 proc. to też 7,5 proc. Spektakularne stopy zwrotu wymagają akceptacji wyższego ryzyka, my wychodzimy z założenia, że można osiągnąć to samo przy dużo niższej zmienności. Podoba nam się przede wszystkim to, co reprezentuje realną wartość – inwestujemy w nieruchomości, surowce, szukamy liderów w poszczególnych sektorach. Niezależnie od kryzysu jako społeczeństwo będziemy jeść i się leczyć. W tych sektorach warto szukać okazji inwestycyjnych. Kryzys wymusza innowacje, więc ciekawe mogą być spółki z sektora nowych technologii. Jest dużo możliwości, jednak tego rodzaju inwestycje to cały czas niewielka część naszego portfela.

Zatem rynek obligacji?

Tak, chociaż to już nigdy nie będzie ten sam bezpieczny rynek, jaki znamy sprzed kilku lat. Globalny rynek papierów dłużnych mocno się spolaryzował. Albo są przewartościowane, jak obligacje USA, Niemiec czy Japonii, albo zbyt ryzykowne, jak obligacje krajów z południa Europy.

Papiery skarbowe stanowią jednak ponad  80?proc. waszego portfela...

Tak, ale są to papiery polskiego rządu i w obecnych warunkach czuję się z nimi komfortowo i pod żadnym pozorem nie chciałbym ich zamienić na papiery amerykańskie czy niemieckie. Oprocentowanie jest stosunkowo wysokie, a złoty w przeciwieństwie do dolara i euro nie jest psuty dodrukiem pustego pieniądza i ma według mnie duże szanse na umocnienie.

Na ile fakt, że współwłaścicielem PZU jest Skarb Państwa, wpływa na obecność w portfelu inwestycyjnym firmy obligacji przez niego emitowanych?

To mit. Byliśmy i jesteśmy naturalnym nabywcą polskich obligacji rządowych. Ich duży udział w portfelu wynikał, po pierwsze, ze stosunkowo wysokiego oprocentowania, po drugie, z relatywnie małej dostępności innych instrumentów. Teraz to się zmienia. Rynek papierów korporacyjnych jest dobrze rozwinięty, a marże w stosunku do obligacji skarbowych są wysokie. Zgodnie ze strategią, którą już wprowadzamy w życie, zamierzamy istotnie zwiększyć udział tej klasy aktywów w naszym portfelu. Do końca 2014 roku ich udział może wzrosnąć nawet do 25 proc., ale to będzie zależało od sytuacji na rynku. Szykują się duże inwestycje w sektorze energetycznym i na pewno pojawi się zapotrzebowanie na kapitał. To może być jedna z takich okazji.

Na jakim etapie są zapowiadane inwestycje w nieruchomości?

W funduszach nieruchomości planujemy ulokować około 3 proc. naszych aktywów, jednak nie wykluczam, że ten odsetek będziemy zwiększać. Naszą przewagą jest fakt, że nie musimy dzwonić do Helmuta, Pierre'a czy Giovaniego, zasiadających w zarządzie zagranicznego właściciela danej spółki, żeby prosić o zgodę np. na modyfikację strategii. Wszystkie decyzje są podejmowane w jednym budynku i to jest bardzo komfortowa sytuacja.

Pierwszy z funduszy już jest...

Tak, kupowaliśmy do niego nieruchomości komercyjne, generujące stabilny cash flow. Zyski czerpiemy z najmu powierzchni handlowych, magazynowych i biurowych. Kupujemy budynki w pełni lub prawie w pełni wynajęte, z możliwie najdłuższymi terminami najmu. W grudniu ubiegłego roku dokonaliśmy pierwszej transakcji do kolejnego funduszu o podobnym charakterze. Tam jako grupa PZU włożymy łącznie 500 mln zł equity, dodatkowo fundusz ma możliwość wspierać się finansowaniem zewnętrznym. Drugim tematem związanym z nieruchomościami są inwestycje o charakterze deweloperskim. Utworzyliśmy fundusz, do którego zostaną wniesione niektóre grunty należące do PZU. Według analizy realizacja projektów deweloperskich przyniesie większy zysk, niż ich sprzedaż na rynku w obecnym stanie.

Jaką część waszego portfela stanowią akcje banków?

Nie większą niż reprezentowana w indeksie warszawskiej giełdy.

Czy grupa byłaby zainteresowana uczestnictwem w tzw. repolonizacji banków?

Każda transakcja musi mieć sens ekonomiczny. Repolonizacja to bardzo medialny temat, ale nie stanowi wartości samej w sobie. Poza tym nie widzę powodów do ograniczeń. Polskie firmy zaczynają być na tyle mocne kapitałowo, że są w stanie dokonywać akwizycji nie tylko lokalnie, ale mogą zacząć się rozpychać również na globalnym rynku. Jeżeli będzie okazja do zarobienia pieniędzy na wspólnej inwestycji na przykład z PKO BP, to zrobimy to. Na obecnym etapie nie chcemy włączać do naszej grupy banku, a każda inwestycja w tym sektorze ma charakter portfelowy. Najchętniej w formie dobrze zabezpieczonego finansowania dłużnego.

Doszło do zmiany na stanowisku prezesa waszego TFI – Krzysztofa Wantołę zastąpił Krzysztof Tokarski. Kto faktycznie podejmuje decyzje inwestycyjne w grupie?

Ja nadzoruję całość inwestycji. Część z nich realizowana jest bezpośrednio z poziomu PZU i PZU Życie – w tym będące zabezpieczeniem zobowiązań wynikających z działalności ubezpieczeniowej. Część jest realizowana z poziomu TFI. Poza inwestowaniem własnych środków, chcemy wyjść z ofertą na zewnątrz. Jednym z zadań nowego prezesa będzie koordynowanie tego procesu.

A co z przejęciami? Wciąż powtarzacie, że macie środki, ale nie macie ciekawych propozycji.

Spodziewamy się, że w związku z zaostrzeniem wymogów kapitałowych niektóre grupy finansowe będą musiały się pozbyć części swoich biznesów w naszym regionie. Wówczas nie będziemy zmuszeni do skupowania małych firm i rozwijania się w sposób organiczny, tylko od razu weźmiemy duży udział w rynku. Podobnie jak w Polsce zrobił ostatnio Talanx. Mogę tylko powtórzyć – nasze pieniądze leżą na stole, czekamy na dobre oferty.

Przesunięte o rok wejście w życie dyrektywy Solvency II, która będzie nakładać wyższe wymogi kapitałowe, nie jest więc dla was dobrą informacją.

My nie mamy problemów z kapitałem. Patrząc przez pryzmat potencjalnych akwizycji, wolelibyśmy, żeby nowa dyrektywa weszła w życie jak najszybciej.

Kiedy można się spodziewać, że wyjdziecie z inwestycji w Armaturę Kraków?

Posiadaczem spółki zostaliśmy wiele lat temu. Odkąd konsolidujemy wyniki, można zażartować, że jesteśmy grupą „ubezpieczeniowo-armaturową". Zapewniam, że nie jest to naszą intencją. Zdecydowanie chcemy zamknąć tę inwestycję, jednak teraz ze względu na niską wycenę rynkową nie jest to najlepszy moment.

Jaki będzie wynik inwestycyjny na koniec 2011 roku?

Nasze wyniki inwestycyjne są w dużym stopniu skorelowane z rynkiem akcji i obligacji. Ze względu na 20-proc. spadek WIG, 2011 rok zaliczam do umiarkowanie udanych. Szczegółowy raport opublikujemy 15 marca.

Oprócz nowego logo jakich nowości należy się jeszcze od PZU w tym roku spodziewać?

Elementem strategii grupy PZU na najbliższe trzy lata jest ekspansja w obszarze inwestycji. Mamy kompetencje i będziemy je sprzedawali na zewnątrz. Osobą odpowiedzialną za faktyczny rozwój tej linii biznesowej jest Łukasz Kwiecień, który w zarządzie TFI pracuje od stycznia. Już w tym roku będziemy największym TFI na rynku, mierząc wielkością aktywów w zarządzaniu. Cały czas zdecydowaną większość będą stanowiły aktywa grupy, ale zadaniem Łukasza jest zmieniać te proporcje.

Czym chcecie przyciągnąć inwestorów?

Dysponujemy unikatowym na polskim rynku atutem: jesteśmy jednocześnie i zarządzającym, i inwestorem. W funduszach lokujemy swoje własne środki. Nasi konkurenci pobierają prowizję bez względu na to, czy wycena jednostek funduszu rośnie czy spada. My jadąc na tym samym wózku, co nasi klienci, dzielimy z nimi i sukcesy, i porażki. Dla potencjalnych partnerów nie może być lepszej gwarancji.

Czy rynek funduszy ma potencjał do wzrostu?

Oczywiście. Największy potencjał widzę w długoterminowym oszczędzaniu. Nie wiemy, co się stanie z OFE, nie wiemy, jaka będzie siła nabywcza emerytur wypłacanych z ZUS. Niezależnie od wiary w obowiązujący system, warto zadbać we własnym zakresie o zabezpieczenie emerytalne. Trzeba o tym głośno mówić i uświadamiać to ludziom. Wartość ulokowanych środków w funduszach inwestycyjnych w Polsce w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest jedną z najniższych w Europie. To będzie się zmieniać.

fot. s. łaszewski

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?