Reakcja rynków na unijną decyzję o udostępnieniu Hiszpanii pakietu pomocowego była początkowo euforyczna. Madrycki indeks Ibex 35 rósł na otwarciu o ponad 5 proc., rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej 6?proc., za euro płacono już nawet 1,267 USD (najwięcej od trzech tygodni), a europejskie i azjatyckie giełdy solidnie rosły. Po południu euforia na giełdach jednak opadła. Rentowność hiszpańskich dziesięciolatek skoczyła do 6,4 proc. Analitycy wskazują, że niepokój może znowu dać o sobie znać na rynkach.
Krótkotrwałe ożywienie
– Decyzja o przyznaniu hiszpańskim bankom pomocy finansowej wstępnie została dobrze przyjęta przez rynki, ale prawdopodobnie będzie to jedynie chwilowe odbicie. Wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi dotyczących pakietu pomocowego – wskazuje Michael Hewson, analityk z brytyjskiej firmy CMC?Markets.
Choć hiszpański premier Mariano Rajoy zarzekał się, że pakiet wsparcia nie wymaga spełnienia żadnych warunków, to według nieoficjalnych informacji reformy gospodarcze w Hiszpanii mają być monitorowane przez trojkę (przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego), tak jak to było w przypadku pakietów dla Grecji, Irlandii oraz Portugalii. Banki będą korzystały z pomocy finansowej za pośrednictwem państwowego funduszu FROB, co sprawi, że w tym roku dług publiczny Hiszpanii wzrośnie o około 10 pkt proc. PKB, do prawie 90 proc. PKB. Pakiet dla banków jest więc de facto wsparciem dla państwa nieradzącego sobie z bankami. Noblista Jospeh Stiglitz nazywa to „ekonomią voodoo" i wskazuje, że banki korzystające z pomocy będą wspierały przez jakiś czas państwo, kupując za te pieniądze hiszpańskie obligacje. Jego zdaniem ta strategia poniesie klęskę.
Część analityków wskazuje więc, że wkrótce Hiszpania może potrzebować więcej pomocy. – Banki to tylko jedna warstwa drżących fundamentów hiszpańskiej gospodarki. Jest ona pogrążona w recesji, ma największe bezrobocie w strefie euro i trzeci pod względem wielkości deficyt budżetowy – twierdzi David Simner, zarządzający w brytyjskim funduszu Fidelity Investments.
– Hiszpańskie obligacje są ostatnim instrumentem, który chciałbym posiadać dzisiaj w moim portfelu inwestycyjnym. Weekendowa decyzja oznacza początek domina, którego scenariusz mieliśmy okazję obserwować w Europie już kilka razy – prognozuje Marcin Jędrzejak, szef Saxo Bank Poland.