Rynki akcji przegrywają z obligacjami. Do czasu

Inwestorzy unikają ryzyka. Nic więc dziwnego, że kupują na potęgę obligacje, stroniąc od akcji. Analitycy: wszyscy czekamy na koniec kryzysu w strefie euro. Wtedy akcje górą!

Aktualizacja: 13.02.2017 02:21 Publikacja: 15.08.2012 08:34

W czasie kryzysu i panującej na rynkach niepewności inwestorzy odchodzą od akcji traktowanych jako a

W czasie kryzysu i panującej na rynkach niepewności inwestorzy odchodzą od akcji traktowanych jako aktywa bardziej ryzykowne i zwiększają zaangażowanie w bezpieczne inwestycje, jakimi są obligacje krajów mających dobry rating. Wyprzedaż na giełdach skutkuje spadkiem wskaźnika C/Z. Odejście do bezpieczniejszych obligacji winduje w górę ich ceny, co oznacza spadek ich rentowności.

Foto: GG Parkiet

Od kilku miesięcy wyraźnie spada rentowność obligacji emitowanych nie tylko przez rządy państw tradycyjnie uznawanych za „bezpieczne przystanie", takich jak USA czy Niemcy, ale także niektórych państw północnoeuropejskich, takich jak Finlandia i Dania. Papiery dłużne tych krajów, oprocentowane na około 1,5 proc., po uwzględnieniu inflacji zapewniają realną stratę.

Stare powiedzenie giełdowe mówi, że gdy obligacje drożeją, akcje tanieją. Również dzisiaj można zaobserwować tę zależność. Także w przypadku polskiego rynku. – Ceny obligacji rosną, ponieważ nadal utrzymują się obawy dotyczące wzrostu gospodarczego oraz dominuje preferencja bezpiecznego lokowania kapitału. Coraz częściej notowana jest ujemna rentowność, czyli inwestorzy akceptują, że otrzymają nominalnie mniej kapitału, ale uzyskują wysokie bezpieczeństwo inwestycji. Historycznie bardzo niska rentowność skarbowych instrumentów dłużnych zdaje się sugerować bliskość ekstremum lub też nowy standard – wyjaśnia Sobiesław Kozłowski z DM Raiffeisen Banku.

Bezpieczne aktywa cenione przez inwestorów

Czy poszukiwanie przez inwestorów bezpiecznych aktywów oznacza, że odzyskanie całego zainwestowanego kapitału jest ważniejsze od stopy zwrotu? – Patrząc na rekordowo niską rentowność dziesięcioletnich obligacji rządowych USA lub Niemiec, takie stwierdzenie wydaje się zasadne – uważa Michał Hulbój, analityk Erste Securities. – Rekordowo niskie poziomy rentowności są pochodną ucieczki kapitału z bardziej ryzykownych rynków akcji i obligacji korporacyjnych oraz rynku kredytowego – wyjaśnia Konrad Soszyński, ekonomista banku BGŻ.

Istnieje wiele czynników, które mają wpływ na wyceny akcji. Większość z nich zawiera się w premii za ryzyko, której żądają inwestorzy. – Najbardziej zmiennym elementem premii jest globalny sentyment, na który największy wpływ ma sytuacja krajów z wysokim zadłużeniem oraz brak konkretnych działań mających rozwiązać ten problem – wyjaśnia Michał Hulbój.

Sytuacja makroekonomiczna kluczem do hossy

Jak długo może potrwać obecny wzrost cen obligacji? – Z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia jeszcze przez co najmniej rok. Wobec sporej niepewności dotyczącej sytuacji gospodarczej w Europie inwestorzy będą raczej wybierali rynek obligacji skarbowych niż jakieś inne, bardziej ryzykowne aktywa – uważa Konrad Soszyński. Jego zdaniem obecny stan na rynku akcji odzwierciedla oczekiwania inwestorów na pogorszenie wyników spółek w Polsce. Jest to skutek prognozowanego spadku popytu w kraju i za granicą w drugiej połowie tego roku i w 2013 roku.

Analitycy zgodnie twierdzą, że obecny stan będzie trwał do czasu, kiedy inwestorzy zobaczą światełko w tunelu pozwalające określić koniec kryzysu w strefie euro. Jak zauważa Sobiesław Kozłowski, mogą to być dobre dane z amerykańskiego rynku pracy, wzrost wskaźników PMI, wzrost inwestycji w Chinach, QE3, skup aktywów przez EBC czy decyzja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego o możliwości przystąpienia Niemiec do EMS. – Jeżeli tak się stanie, to dodatkowa płynność wspomoże przemiany strukturalne i inwestorzy odważniej zaczną kupować akcje, które już teraz są stosunkowo tanie, a bilanse firm zdrowe – uważa Tomasz Mazurczak, szef działu analiz DM Trigon.

– Obecny stan rynków akcji i obligacji zależy głównie od czynników zewnętrznych. Wiarygodne rozwiązanie problemów w strefie euro, skutkujące przywróceniem wzrostu gospodarczego, byłoby silnym argumentem za spadkiem cen obligacji i wzrostem cen akcji – podkreśla Sobiesław Kozłowski.

[email protected]

Pytania do Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Pekao

Co dla rynku akcji oznaczają rekordowo niskie rentowności obligacji niektórych państw północnoeuropejskich oraz polskich?

W kontekście rynku akcji niskie rentowności obligacji oznaczają znaczną awersję do ryzyka. Kiedy pojawią się pierwsze sygnały, że ze wzrostem nie będzie tak źle albo też pojawią się sygnały wyższej inflacji, obligacje stracą na atrakcyjności. Niewykluczone zresztą, że najniższe poziomy rentowności obligacji mamy już za sobą.

Czy to, że inwestorzy szukają bezpiecznych aktywów, oznacza, że odzyskanie kapitału jest ważniejsze od zwrotu z kapitału?

Inwestorzy zawsze biorą pod uwagę potencjalny zysk z inwestycji oraz jej ryzyko. Dotyczy to akcji, obligacji i wszelkich innych aktywów finansowych i niefinansowych. Wzrost obaw o stabilność finansów publicznych niektórych krajów strefy euro spowodował, że inwestorzy żądają większej premii za posiadanie obligacji tych krajów.

Jak długo może potrwać obecny stan, kiedy udział obligacji w portfelach inwestorów jest duży?

Tak długo jak inwestorzy wierzyć będą w niski wzrost gospodarczy oraz niską inflację. Kiedy jeden z tych punktów zostanie podważony, zacznie się ruch w stronę akcji, gdyby zaś zakwestionowano obydwa te punkty, ruch może być bardzo znaczny. Możemy być całkiem blisko takiego momentu – obawy o tempo wzrostu gospodarczego w przyszłym roku są coraz mocniej rozprzestrzenione, równocześnie zaś wyceny giełdowe są na poziomach raczej niskich, a nastroje inwestorów mocno negatywne. To sugeruje, że od strony rynku giełdowego mamy do czynienia z pejzażem psychologicznym charakterystycznym dla dołków, a nie górek. Oczywiście pozostaje pytanie, czy nie może być gorzej. Moim zdaniem od strony psychologii rynku brakuje jeszcze momentu kapitulacji ostatnich „byków". Wypatrywałbym takiego momentu jesienią, być może z „podwójnym dnem", na wiosnę.

Jaki czynnik jest konieczny, aby poprawić nastroje na rynkach finansowych?

W obecnej sytuacji w Europie kluczowym czynnikiem poprawiającym nastroje byłaby np. wyraźna poprawa we wskaźnikach wyprzedzających. Gdyby pojawiła się realna szansa na wyższe tempo wzrostu, to w sposób bezpośredni pomogłoby to akcjom poprzez lepsze perspektywy dla notowanych przedsiębiorstw. Poza tym obniżyłby się nieco poziom obaw o stronę fiskalną i stabilność budżetów niektórych państw – wzrost gospodarczy oznacza miejsca pracy, niższe wydatki na bezrobotnych oraz wyższe wpływy podatkowe.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?