Główne indeksy warszawskiego rynku imponują ostatnio skalą zwyżek. Od początku czerwca WIG zyskał już 11,4 proc., a WIG20 9,7?proc. Wskaźniki zbliżyły się do swoich długoterminowych oporów, co z technicznego punktu widzenia zwiększa szansę na wybicie i rozpoczęcie nowej fali hossy.
Obserwowanie własnego rynku, bez oglądania się na zagranicę, pachnie jednak przesadnym egoizmem. Polski rynek akcji nie jest na tyle silny, by być sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Warto więc rzucić okiem na zachodnie rynki i sprawdzić, co się dzieje na największych parkietach naszego globu.
Z pomocą ekspertów postanowiliśmy przeanalizować techniczną sytuację na amerykańskim S&P500, frankfurckim DAX oraz indeksie rynków wschodzących Morgan Stanley Capital Investment (MSCI).
Przed nami ważne opory
Na pierwszy rzut oka sytuacja na wykresach wygląda bardzo obiecująco. S&P500 wzrósł wczoraj do poziomu najwyższego od czterech lat i naruszył średnioterminowy opór 1422 pkt. Jego pokonanie będzie oznaczać kontynuację hossy, która rozpoczęła się w marcu 2009 r. Do ważnego oporu zbliża się również DAX. Chodzi o marcowy szczyt 7194 pkt, którego sforsowanie otworzy drogę do ostatniego szczytu hossy 7600 pkt. Indeks rynków wschodzących MSCI z kolei, choć wzrostowy potencjał ma znacznie słabszy niż pozostałe dwa wskaźniki, też rośnie od początku sierpnia i szykuje się do ataku na górną granicę kanału spadkowego na 1010 pkt.
Okazuje się więc, że nie tylko polski rynek zbliża się do technicznego rozdroża. Kluczowe bariery mają przed sobą czołowe światowe indeksy. Najbliższe tygodnie mogą więc przynieść zmiany, które będą determinować zachowanie rynków finansowych w dłuższym terminie. Ta odległa przyszłość nie rysuje się jednak w samych różowych kolorach.