Nastroje na rynku kapitałowym są – eufemistycznie to wyrażając – nie najlepsze. Wynika to z wszechogarniającej niepewności dotyczącej wszystkich obszarów funkcjonowania spółek: trendów makroekonomicznych (zarówno w ujęciu globalnym, jak i lokalnym), polityki gospodarczej (również w tych dwóch wymiarach), warunków funkcjonowania i konkurowania przedsiębiorstw, czynników, które mogą wpłynąć na przyszły rozwój. Czy należy się zahibernować, czy podejmować ekspansję? Czy postawić na innowacje, czy na proste, tanie produkty niezbędne do życia? Czy to jest czas ambitnych, wizjonerskich przywódców, czy skromnych gospodarzy potrafiących oszczędnie zarządzać zasobami?
Globalna sytuacja makroekonomiczna pełna jest sprzecznych sygnałów. Nie wiemy, czego się spodziewać – czy druk pieniądza i ekspansja fiskalna zaczarują rzeczywistość, czy doprowadzą do katastrofy? Do tego dochodzą kwestie lokalnej polityki gospodarczej i jej wpływu na rzeczywistość. Pozornie jest to łatwiejsze, ale mając świadomość mechanizmu transmisji do polskiej gospodarki sentymentów z krajów zachodnich, pozostaje problem wpływu tej wielkiej globalnej niewiadomej na rynek polski. Co z tego, że nie zadłużamy się bez opamiętania i nie drukujemy masowo pieniądza, skoro nasi partnerzy gospodarczy tak robią? Przecież nie ostaniemy się jako „zielona wyspa", jeśli wokół dojdzie do bankructwa państw i hiperinflacji. A może się mylę? Może staniemy się taką „Szwajcarią", choćby tylko kaszubską? Chyba jednak jesteśmy zbyt małym (w ujęciu gospodarczym) krajem, aby liczyć na taki rozwój wydarzeń.
Giełda – kasynem?
Przyszłość rozwoju rynku kapitałowego też rysuje się niejasno. Wprawdzie możemy przewidywać, że finansowanie rozwoju przedsiębiorstw emisją akcji zastąpione zostanie emisją obligacji, ale na tym przewidywania się kończą. A jak będzie ewoluować infrastruktura rynku? Gdzie będzie się koncentrować płynność? Na giełdzie czy na innych platformach obrotu? Kto będzie generował obroty? Fundamentaliści, technicy czy automaty szukające możliwości zarobku w horyzoncie czasowym mikrosekund? Jak będzie to wpływać na mechanizm formowania ceny? Czy w przyszłości giełda będzie pełnić funkcję wyceny kapitału czy kasyna? Jak na to zareagują unijni regulatorzy? Będą dążyć do dalszej liberalizacji rynków kapitałowych (pogłębiającej – wbrew intencjom – dezintegrację rynku) czy też będą dążyć do zachowania koncentracji obrotu (bo taki wszak miał być cel – wspólny europejski rynek finansowy)?
Wizjoner czy gospodarz
Wymagające czasy wymagają właściwych przywódców. Czyli jakich? Charyzmatycznych wizjonerów, którzy będą porywać tłumy, którzy poprowadzą firmy do bitwy o nowe rynki, którzy zagrzeją do walki o przejęcie konkurencji, którzy wprowadzą na rynek nowe innowacyjne produkty, którzy zapewnią dynamiczną ekspansję i walkę o pozycję hegemona? Czy może zapobiegliwych gospodarzy, którzy potrafią ograniczyć do minimum koszty, zahibernować firmę, aby przetrwała najtrudniejszy okres, utrzymać najwartościowszych pracowników i klientów, unikając przy tym jednocześnie nadmiernych kosztów. Którzy skoncentrują działania na najbardziej „rdzennym" biznesie – tam, gdzie jest największa przewaga konkurencyjna i największa szansa pokonania innych najmniejszym kosztem. A gdy pojawią się sprzyjające warunki zewnętrzne, wówczas dadzą sygnał do ataku i przejmą?konkurencję wyczerpaną latami walki o rynek, którego nie było.
Pytań bez liku
A być może rozwiązaniem będzie zaprzęgnięcie do pracy nowych technologii? Skoro przeciętnie wykorzystujemy możliwości programów komputerowych w zaledwie kilku procentach, to może podobnie jest w innych obszarach? Może bez ponoszenia dodatkowych kosztów jesteśmy w stanie