Ostatnie 10-12 lat na światowych rynkach to czas, kiedy moment wejścia i wyjścia odgrywał kluczową rolę, a strategia kup w 2000 i trzymaj do 2012 – nie mówię o warszawskim parkiecie, tylko bardziej dojrzałych rynkach, raczej się nie sprawdziła.
W ciągu tych ostatnich dziesięciu lat strategią kup i trzymaj również można było zarobić, tylko trzeba było wiedzieć co kupić. Mogło to być złoto, albo obligacje amerykańskie - tymi aktywami nie trzeba było aktywnie handlować. Było oczywiście kilka firm takich jak Apple, a w Polsce LPP czy Eurocash, które dały zarobić metodą kup i trzymaj. Generalnie jednak, jeżeli ktoś inwestował w akcje, rzeczywiście musiał być aktywny. Dobry przykład mieliśmy na GPW w ciągu ostatniego roku – w grudniu trzeba było kupić, w marcu wycofać się, kupić ponownie w czerwcu i sprzedać teraz. Proszę mi pokazać klienta TFI, który w taki sposób zarządzał swoimi inwestycjami. My zamierzamy robić to za naszych klientów – budować im zdywersyfikowane portfele funduszy i w określonych momentach zalecać przeważanie lub niedoważanie różnych klas aktywów. Oczywiście, będziemy się starali aktywnie dopasowywać do sytuacji rynkowej, choć nie ukrywam, że im krótszy horyzont inwestycyjny, tym trudniej.10-12 lat to tylko fragment okresu inwestycyjnego, o którym mówimy przy oszczędzaniu.
Dla polskiego klienta TFI, dla którego średni okres trwania inwestycji wynosi rok – dziesięć lat to wieczność.
Weźmy cykle Kondratieva – każdy z nich trwa 60 lat. Tyle właśnie trwają prawdziwe cykle inwestycyjne. Jeżeli ktoś zaczyna życie zawodowe, ma przed sobą przynajmniej 40 lat oszczędzania na emeryturę.
Pójdźmy na kompromis – weźmy nie 40 lat tak jak Pan by chciał, nie rok tak jak chciałby statystyczny klient TFI, ale 3-5 lat, czyli okres doradzany przez TFI przy ryzykownych inwestycjach. Co da zarobić w takiej perspektywie?