Modny stał się u nas art banking. Osacza nas agresywny marketing. Niektórzy antykwariusze oraz dziennikarze przekonują: kup, jutro sprzedasz i zarobisz.
Czy jednak można przewidzieć, co, ile będzie kosztowało za 10 lub 20 lat? Obojętne, w jakiej dziedzinie! Lepiej więc, żeby inwestor kupował świadomie, żeby krajowy rynek spostrzegał we właściwych proporcjach. Opłaca się sprawdzać stan techniczny dzieła (ewentualne przemalowania) i znać jego prawdziwą historię. Lepiej z różnych źródeł mieć oceny wartości artystycznej.
Sukcesu nie da się zaplanować
Reżyser Francis Ford Coppola we wspomnieniach akcentuje fakt, że nikt (!) nie przewidział finansowego i artystycznego megasukcesu filmu „Ojciec chrzestny". Scenariusz od lat oficjalnie krążył po Hollywood. Znali go i lekceważyli planiści od zysków. Do samej realizacji nikt nie przywiązywał znaczenia. Mnożyć można setki przykładów na to, że sukcesu w sztuce nie da się przewidzieć, zaplanować, a tym bardziej zagwarantować. Jak mówi krakowski marszand Andrzej Starmach – nie da się przewidzieć, czy zaiskrzy pomiędzy sztuką a jej odbiorcami.
Starmach dziesięć razy pod rząd został zakwalifikowany do udziału w najbardziej prestiżowych międzynarodowych targach sztuki Art Basel w Bazylei. To wielki sukces logistyczny w międzynarodowej skali. Nie przełożył się on na sukces komercyjny, ponieważ Starmach handluje polską sztuką, która ma ceny zdecydowanie niższe od porównywalnej artystycznie sztuki zachodniej. Ceny te są na poziomie siły nabywczej naszego społeczeństwa.
Faktem jest, że Andrzej Starmach jest wybitnym znawcą rynku, co więcej, jest wytrawnym kolekcjonerem. Nawet on nie przewidział wzrostu cen obrazów krakowskiego malarza Wilhelma Sasnala (ur. 1972), który jest dla nas synonimem światowego sukcesu finansowego. Wyobrażam sobie, że gdyby sukces w sztuce można było przewidzieć, to Starmach czy krajowe domy aukcyjne zmagazynowałyby hektary obrazów Sasnala i czekałyby, aż Saatchi Gallery wylansuje go w świecie.