Przewidzieć hossę na malarza

Nie ma gwarancji, że zyskamy na kupowaniu dzieł sztuki. Wprawdzie są sposoby na zwiększenie prawdopodobieństwa zarobku, ale największym zyskiem jest życie w otoczeniu sztuki

Aktualizacja: 16.02.2017 01:42 Publikacja: 20.01.2013 09:11

Dzieła Mojżesza Kislinga są atrakcją prawie na każdej aukcji w Sotheby’s czy Christie’s. Artysta z K

Dzieła Mojżesza Kislinga są atrakcją prawie na każdej aukcji w Sotheby’s czy Christie’s. Artysta z Krakowa wysoko ceniony jest wszędzie na świecie, zrobił trwałą rynkową karierę.

Foto: Archiwum

Modny stał się u nas art banking. Osacza nas agresywny marketing. Niektórzy antykwariusze oraz dziennikarze przekonują: kup, jutro sprzedasz i zarobisz.

Czy jednak można przewidzieć, co, ile będzie kosztowało za 10 lub 20 lat? Obojętne, w jakiej dziedzinie! Lepiej więc, żeby inwestor kupował świadomie, żeby krajowy rynek spostrzegał we właściwych proporcjach. Opłaca się sprawdzać stan techniczny dzieła (ewentualne przemalowania) i znać jego prawdziwą historię. Lepiej z różnych źródeł mieć oceny wartości artystycznej.

Sukcesu nie da się zaplanować

Reżyser Francis Ford Coppola we wspomnieniach akcentuje fakt, że nikt (!) nie przewidział finansowego i artystycznego megasukcesu filmu „Ojciec chrzestny". Scenariusz od lat oficjalnie krążył po Hollywood. Znali go i lekceważyli planiści od zysków. Do samej realizacji nikt nie przywiązywał znaczenia. Mnożyć można setki przykładów na to, że sukcesu w sztuce nie da się przewidzieć, zaplanować, a tym bardziej zagwarantować. Jak mówi krakowski marszand Andrzej Starmach – nie da się przewidzieć, czy zaiskrzy pomiędzy sztuką a jej odbiorcami.

Starmach dziesięć razy pod rząd został zakwalifikowany do udziału w najbardziej prestiżowych międzynarodowych targach sztuki Art Basel w Bazylei. To wielki sukces logistyczny w międzynarodowej skali. Nie przełożył się on na sukces komercyjny, ponieważ Starmach handluje polską sztuką, która ma ceny zdecydowanie niższe od porównywalnej artystycznie sztuki zachodniej. Ceny te są na poziomie siły nabywczej naszego społeczeństwa.

Faktem jest, że Andrzej Starmach jest wybitnym znawcą rynku, co więcej, jest wytrawnym kolekcjonerem. Nawet on nie przewidział wzrostu cen obrazów krakowskiego malarza Wilhelma Sasnala (ur. 1972), który jest dla nas synonimem światowego sukcesu finansowego. Wyobrażam sobie, że gdyby sukces w sztuce można było przewidzieć, to Starmach czy krajowe domy aukcyjne zmagazynowałyby hektary obrazów Sasnala i czekałyby, aż Saatchi Gallery wylansuje go w świecie.

Jesteśmy lokalnym rynkiem sztuki, kupujemy tylko polonika. I tylko my kupujemy polonika. Wytycza to granice możliwego wzrostu cen polskich dzieł dziś i za 20 lat. Obraz osiągnie wyższą cenę, jeśli na aukcji biją się o niego np. bogaty Japończyk z Tokio, równocześnie Szwed, Francuz lub Amerykanin.

Parę lat temu w Warszawie wystawiono?na aukcji namalowany przez Józefa Pankiewicza portret żony geniusza sztuki Pierre'a Bonnarda. Obraz za przystępną cenę kupiono w świecie i importowano do Polski, tak jak tysiące innych polskich obrazów po 1989 roku. To dobry przykład do oceny potencjału finansowego polskiej sztuki i prognozowania wzrostu jej cen.

Dlaczego zachodnich miłośników sztuki, kolekcjonerów lub inwestorów nie zainteresowało płótno Pankiewicza, czołowego polskiego artysty? Tak samo nikt nie chciał dobrego portretu noblisty Andre Gide'a, którego uwiecznił Leopold Gottlieb. Nad Wisłą wylądował importowany, wybitnie dekoracyjny portret królowej kosmetyków Heleny Rubinstein, namalowany w Paryżu przez Gottlieba około 1910 roku. Mnożyć można setki podobnych przykładów. Tylko my kupujemy polonika. Określa to ich wartość inwestycyjną, limituje wzrost ich cen teraz i w przyszłości.

Zarobek dzięki Rosjanom

Z małymi wyjątkami! Mojżesz Kisling jest przykładem artysty o polskim rodowodzie, którego dzieła cenione są wszędzie na świecie. Kisling zrobił trwałą międzynarodową karierę. Nazywany księciem Montparnassu, był ikoną sztuki w Paryżu. Większość jego dzieł objęta jest katalogami raisonné. Dzieła Kislinga są atrakcją na prawie każdej aukcji w Sotheby's czy Christie's. Świetny autoportret artysty zdobi prywatne muzeum sztuki założone przez Marka Roeflera, które od lat jest światową wizytówką Konstancina (www.villalafleur.com).

Tak samo kosmiczne ceny osiągają numizmaty wspólne dla historii Polski i Rosji. Wykupują je u nas Rosjanie. Wzrost cen odnotowują archiwa internetowe Warszawskiego Centrum Numizmatycznego i Antykwariatu Numizmatycznego Pawła Niemczyka.

Doskonałym przykładem udanej inwestycji jest zakup modelu pomnika cara Piotra Wielkiego z 1872 roku na aukcji w Rempeksie jesienią 2012 roku. Była to wyprzedaż prywatnej kolekcji, ceny były symboliczne. Licytację zaczęto od 1 tys. zł. Klient zaproponował od razu 50 tys. zł. Po szaleńczej walce kupił rzeźbę z brązu (wysokość 56 cm) za 200 tys. zł. Fachowi obserwatorzy komentowali, że od ręki może sprzedać rzeźbę rosyjskim miłośnikom sztuki za pół miliona. Dlaczego?

Autorem dzieła jest wybitny rosyjski artysta Aleksander Opiekuszin, autor m.in. pomnika Aleksandra Puszkina w Moskwie. Car wskazuje prawą ręką rosyjski napis widniejący na planie rozścielonym u jego stóp: „Tu będzie Petersburg". Rzeźba miała zgodę na wywóz, ponieważ pierwotnie została kupiona w świecie. Żeby skutecznie inwestować, trzeba bez reszty poświęcić się analizowaniu rynku sztuki. Warto wiedzieć, że sztuka bardziej niż inne dziedziny podlega modom i rynkowym manipulacjom.

Idealnym przykładem do analizy inwestycyjnej wartości polskiej sztuki jest sztandarowe dzieło Aleksandra Gierymskiego „W alei lipowej" (69 na 95 cm). Sprzedane zostało w grudniu 2000 roku przez Desę Unicum za wysoką kwotę 1,3 mln zł (przy cenie wywoławczej 1,2 mln zł). To wyjątkowo piękny obraz z bajeczną proweniencją. Należał do legendarnego kolekcjonera hrabiego Ignacego Korwin-Milewskiego.

Obraz Gierymskiego oferowano z tzw. estymacją 1,5–2 mln. zł. Dom aukcyjny na tyle szacował rynkową wartość, oczekiwał ceny w tych widełkach. Padła cena poniżej estymacji. Na to obiektywnie wyjątkowe dzieło (od zakupu wisi jako depozyt w stołecznym Muzeum Narodowym), nie było amatorów. Licytacja była symboliczna. Obraz ten od lat jest synonimem dobrej lokaty w sztukę. Jaką cenę osiągnąłby dziś?

Przypomnijmy, że nawet tak wspaniałe obrazy są towarem o niskiej płynności. Nie sprzedamy ich od ręki. Możemy zyskać na sprzedaży, ale pod warunkiem, że wybierzemy dobry moment. Od lat żyjemy w atmosferze kryzysu gospodarczego. Jeśli ktoś musi sprzedać obraz w takich warunkach, to nawet za najlepsze dzieło może wziąć mniej, niż zapłacił.

Zapytałem antykwariuszy, jaką cenę mogłoby osiągnąć dzieło Gierymskiego. Na przykład Marek Lengiewicz z Rempeksu przypuszcza, że wystawiłby Gierymskiego z ceną wywoławczą jak w 2000 roku. – Gdyby nie atmosfera kryzysu, cena wywoławcza mogłaby wynieść około 2 mln zł – mówi Lengiewicz.

Ile byśmy zarobili, kupując za te same pieniądze w 2000 roku zamiast Gierymskiego inne obrazy? Teoretycznie mogliśmy zarobić więcej na dziełach Henryka Siemiradzkiego, którego Rosjanie uważają za swojego artystę i w świecie płacą za niego rekordowe ceny. Kto u nas przewidział, że wzbogacą się Rosjanie i drogo będą kupować polskich artystów, których cenią z uwagi na naszą wspólną historię, np. Stanisława Żukowskiego? Który nasz antykwariusz zmagazynował te dzieła, tanio dostępne kilkanaście lat temu? Jeśli tego nie przewidziano, to jak można przewidzieć hossę na dzisiejszych debiutantów?

Zasygnalizowałem warunki inwestowania na krajowym rynku sztuki. Moim zdaniem największym zyskiem jest codzienne oglądanie i przeżywanie dzieła sztuki w domu. To zysk gwarantowany. Dzięki temu nasze dzieci i wnuki rosną w otoczeniu sztuki. Poznają styl życia zamożnych mieszczańskich rodzin, które na Zachodzie od pokoleń żyją ze sztuką.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?