Spowolnienie gospodarcze sprawia, że przybywa firm z problemami – również na GPW. To rodzi pokusę gry pod ich wyjście z upadłości i zawarcie układu. Czy da się na tym zarobić? Tak. Ale znacznie częściej się traci.
– Inwestowanie w spółki znajdujące się w upadłości jest obarczone dużym ryzykiem. Według mnie jest to strategia, która nie ma prawa w dłuższym terminie przynieść satysfakcjonującej stopy zwrotu. Rzadko się zdarza, aby spółka, która wyszła z upadłości układowej, została poprawnie zrestrukturyzowana i odzyskała swoją wcześniejszą pozycję rynkową – mówi Emil Szczodruch, analityk Infinity8. Dodaje, że z dwojga złego bardziej ryzykowne wydaje się spekulowanie pod decyzję sądu w sprawie układu niż pod samo głosowanie nad układem.
Decyzja sądu to połowa sukcesu
Wzięliśmy pod lupę te firmy, które popadły w tarapaty w kilkunastu ostatnich miesiącach. Są na różnych etapach. W stosunkowo najlepszej sytuacji są te, które już uzyskały pozytywną decyzję sądu o upadłości układowej. Jednak praktyka pokazuje, że od momentu wydania postanowienia przez sąd do zawarcia układu prowadzi jeszcze długa droga. Na tym etapie są m.in. PBG i Bomi. Nad tą pierwszą firmą jeszcze kilka tygodni temu wisiało widmo zmiany formy upadłości przez sąd na likwidacyjną. Jednak wydaje się, że jest ono coraz mniej prawdopodobne.
– W przypadku PBG kością niezgody był prawdopodobnie zastaw na akcjach Rafako. Z powodu tego zastawu istniało duże ryzyko, że rozmowy o układzie będą się dalej przeciągać. Jego zniesienie otwiera drogę do porozumienia pomiędzy największym akcjonariuszem a wierzycielami spółki i rzuca inne światło na perspektywy układu – uważa Adrian Kyrcz, analityk DM BZ WBK. Grając pod wyjście PBG z problemów, ciężko było zarobić. Kiedy na początku czerwca 2012 r. zarząd złożył wniosek o upadłość, kurs poleciał w dół aż o 46 proc., do 7,86 zł. W dniu ogłoszenia decyzji o układzie wzrósł o zaledwie 3 proc. Teraz akcje kosztują mniej niż 6 zł.
W przypadku Bomi ciężko wyrokować, jakie jest prawdopodobieństwo zawarcia układu. Jednak wzrosło ono po tym, jak w styczniu NWZA zgodziło się na emisję akcji. – Bomi funkcjonuje teraz w ograniczonym zakresie i docelowo chce?działać w modelu franczyzowym. Dalsze losy?spółki w dużym stopniu zależą od powodzenia?planowanej emisji akcji, w wyniku której ma pozyskać 10 mln zł na dalszą działalność i utrzymanie płynności. Bomi prowadzi też rozmowy z wierzycielami. Część z nich zaakceptowała propozycje układowe. Pod koniec stycznia zarząd?informował, że istnieją inwestorzy chętni objąć akcje, co daje podstawy sądzić, że spółka?przetrwa – mówi Maciej Kabat, analityk DM?AmerBrokers.