Neuca, Presco czy Action to tylko nieliczne przykłady spółek, które w ostatnich tygodniach bardzo mocno urosły na fali pozytywnych rekomendacji. Jednak generalnie przypadki takich „strzałów" należą do rzadkości. Większość raportów przechodzi bez echa, a kurs podąża własną drogą, nie zważając na wyceny analityków.
Ważna koniunktura...
Eksperci podkreślają, że dużo zależy od ogólnej sytuacji na rynku.
– Lepiej się zachowują rekomendacje „kupuj" podczas hossy oraz „sprzedaj" podczas bessy. Cena docelowa musi być wyraźna, czyli oferować znaczący potencjał wzrostu, który rekompensuje ponoszone ryzyko inwestycyjne. Dobrze jest również, jeżeli rekomendacja zawiera tzw. upside'y, czyli miejsca, w których spółka może pozytywnie zaskoczyć, co pozytywnie wpłynie na podniesienie wyceny – mówi Tomasz Sokołowski, analityk DM BZ WBK.
Dodaje, że duże znaczenie ma też wiarygodność autora rekomendacji. Podobnego zdania jest Krzysztof Kozieł, analityk Biura Maklerskiego BGŻ. – W mojej ocenie największy wpływ na oddziaływanie rekomendacji na kurs akcji ma rozpoznawalność i wiarygodność autora oraz szerokość bazy klientów danego biura maklerskiego. Różnica między kursem docelowym a kursem rynkowym ma raczej drugorzędne znaczenie, choć w warunkach dobrej koniunktury na rynkach może doprowadzić do gwałtownego wzrostu wyceny – mówi analityk.
Dodaje, że trudno nie docenić również tzw. investment story, na podstawie której budowana jest ostateczna wycena. – Jeżeli jest ciekawa i prawdopodobna, to inwestorzy nie będą się długo zastanawiać, czy w danym przypadku zagrać zgodnie z zaleceniem inwestycyjnym – uważa.