– W Wiedniu rzeźbiłem trzydziestoparoletniego finansistę. Kiedy został szefem banku, zamówił portret, żeby ustawić go w gabinecie jako dowód przynależności do elity zawodowej. Tam w pewnych środowiskach zwyczaj ten kultywowany jest od pokoleń. W bogatych sferach na Zachodzie portret to ważny element stylu życia. Zamówienie portretu to wręcz obowiązek! – opowiada Mieczysław Welter, który w latach 80. uwieczniał ludzi biznesu w Austrii i w Niemczech.
Na amerykańskich filmach często widać biznesmenów, jak naradzają się w sali, którą zdobi portret założyciela firmy. Nierzadko są tam portrety dynastii kolejnych właścicieli.
Portret dziadka od Kossaka
Każdy Polak wie, jak wyglądał Leopold Kronenberg (1812–1878), ojciec polskiego kapitalizmu. Znamy z albumów, wystaw, z telewizji jego portret namalowany przez Leopolda Horowitza. Widzimy tam majestatyczną, charyzmatyczną postać (z dokumentów wynika, że artysta nieco... upiększył modela). Fundując sobie portret, oprócz pozytywnego wizerunku i nieśmiertelności, tworzymy nową jakość w życiu codziennym. Ważne jest życie w blasku przodków, którzy codziennie spoglądają na nas ze ścian.
Widziałem w prywatnych domach dziesiątki portretów, na których Wojciech Kossak uwiecznił anonimowe osoby. W muzeach i albumach zachwycają nas świetne obrazy, na których Kossak przedstawił bogatych finansistów lub arystokratów. Nie znamy setek skromnych obrazów, jakie u Kossaka zamawiali zamożniejsi piekarze lub szewcy, którzy naśladowali styl życia elity.
Z rozmów z właścicielami portretów wynika, że kolejni potomkowie tych nadal anonimowych piekarzy czy szewców żyją faktem, że dziadka lub pradziadka portretował sam Kossak! Tworzy to rodzinną tożsamość, mitologię. To dowód, że rodzina już wtedy była lepsza. Ile dziś kosztuje nieśmiertelność? Jak i komu pozować?