Warszawska giełda powinna dać zarobić w kolejnych miesiącach

Spadki w I kwartale na warszawskiej giełdzie nie przestraszyły analityków i zarządzających. Ich zdaniem nadal warto stawiać na akcje notowane na polskiej giełdzie. Coraz mniej popularne stają się inwestycje w obligacje i lokaty bankowe.

Aktualizacja: 15.02.2017 03:17 Publikacja: 29.03.2013 13:00

Warszawska giełda powinna dać zarobić w kolejnych miesiącach

Foto: GG Parkiet

Kiedy pod koniec 2012 r. zapytaliśmy analityków oraz zarządzających TFI i OFE, w co zainwestować, aby zrobić w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Większość przepytanych przez nas osób radziła, by budować portfel inwestycyjny przede wszystkim oparty na akcjach notowanych na warszawskiej giełdzie. I mimo że pierwszy kwartał tego roku nie był zbyt udany dla naszego rynku – WIG stracił 5 proc. – to wiara analityków i zarządzających w hossę nie umarła. Wciąż większość z nich radzi stawiać na akcje z polskiego rynku.

Akcje mają wzięcie

Na początku roku udział akcji z warszawskiej giełdy w portfelu, który został przez nas stworzony na podstawie odpowiedzi analityków i zarządzających, wynosił 31,4 proc. Teraz jest to nieznacznie więcej, bo 31,8 proc. Skąd taka wiara we wzrost na GPW? Zdaniem specjalistów odpowiedź na to pytanie tkwi w sytuacji makroekonomicznej.

– Można liczyć na ożywienie gospodarcze w drugiej połowie 2013 r. i odwrócenie tendencji pogarszających się wyników. Czyli od drugiego półrocza może zaczną pojawiać się pozytywne zaskoczenia  wynikami. Dodatkowo, niskie stopy powinny zachęcać oszczędzających do inwestycji w rynkach akcji – tłumaczy Artur Iwański, dyrektor biura analiz DM PKO BP. Dodatkowo, jak wskazują niektórzy, ostatnimi czasy nasz rynek zachowywał się stosunkowo słabiej niż giełdy innych krajów zaliczanych do grupy rozwijających się, stąd też dominująca rola akcji polskich w portfelu.

– Generalnie polski rynek jest dość mocno „zapóźniony", na tle innych giełd, jeśli chodzi o stopy zwrotu. I pomimo że czynniki globalne mogą nie zachęcić zagranicznego kapitału do napływu na nasz rynek, to jednak czynnik lokalny, w postaci obniżki stóp procentowych, jest argumentem koronnym – mówi Grzegorz Zięba, kierownik sprzedaży detalicznej KBC Securities. Jego zdaniem argumentów przemawiających za wzrostem jest więcej. – Już od jakiegoś czasu widzimy zwiększający się strumień pieniędzy płynący do TFI, a TFI, w przeciwieństwie do OFE, (zwłaszcza fundusze akcyjne) muszą posiadać odpowiednią alokację. W związku z tym jeśli strumień pieniędzy do TFI nie wyschnie (a tutaj niskie stopy procentowe są mocnym argumentem), to fundusze będą po prostu zmuszone do zakupów, niezależnie od nastawienia zarządzających do rynku – dodaje.

Nie tylko jednak akcje z naszego rynku cieszą się dużą popularnością wśród naszych ankietowanych. Ponad 25 proc. udziałów w proponowanym portfelu mają akcje innych emerging markets. Co ciekawe, mimo udanego pierwszego kwartału na giełdach krajów rozwiniętych wiara we wzrost na tamtejszych parkietach również nie zgasła. Udział tej grupy aktywów to 16,5 proc.

– Ogólnie jeżeli chodzi o rynki rozwinięte, można oczekiwać, że dzięki niskim stopom, luzowaniu ilościowemu w Stanach Zjednoczonych i Japonii oraz ożywieniu w USA, cały czas będzie trwała „rotacja" kapitału do akcji z obligacji – tłumaczy Artur Iwański.

Oczywiście nie oznacza to, że specjaliści nie widzą żadnych zagrożeń dla pozytywnych scenariuszy na rynku akcji. W I kwartale największe zamieszanie na rynku wywołał niewielki Cypr. Kiedy dwa tygodnie temu pojawiła się informacja o pomyśle opodatkowania depozytów, na rynkach zapanował strach. Indeksy w Azji, Europie i USA zareagowały mocnymi spadkami. Cypryjska saga trwała w kolejnych dniach, co wiązało się z podwyższoną zmiennością na rynkach. Zdaniem analityków i zarządzających nie można wykluczyć, że w kolejnych kwartałach nie powtórzą się tego typu „niespodzianki", jednak, jak wskazuje większość, mogą one mieć wpływ na rynek jedynie w krótkim okresie.

Bezpieczne inwestycje? Nie teraz

Odpowiedzią na ewentualne zagrożenia mają być inwestycje w surowce. Ich udział w naszym portfelu wynosi 14,3 proc. Wcześniej było to 10,7 proc. Specjaliści przestrzegają jednak, że jeżeli już decydujemy się inwestować w surowce, to przede wszystkim w złoto.

– Z surowców – tylko złoto. Unikałbym ropy, stali, gazu itd. – może się okazać, że ożywienie w nowym cyklu koniunkturalnym nadejdzie bez silnego wzrostu cen surowców (ze względu na zmiany strukturalne w USA – ropa z łupków) – wyjaśnia Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych Quercus TFI. – Poza tym lepiej inwestować w spółki surowcowe niż same surowce (a więc kupno np. rosyjskiego producenta ropy ma większy sens, niż posiadanie bezpośredniej ekspozycji na ten surowiec). Złoto pozostaje bezpiecznym surowcem, w przypadku którego nie dojdzie do wielkich odkryć nowych zasobów czy nadpodaży. Trzymałbym złoto jako ekwiwalent gotówki – dodaje Buczak.

Jak jednak wynika z naszej ankiety, większość pytanych przez nas osób stroni od najbezpieczniejszych form inwestycyjnych. Lokaty mają zaledwie 4-proc. udział w portfelu. Na początku roku było to 7,3 proc. Niechęć do trzymania pieniędzy w banku nie jest jednak wielkim zaskoczeniem. Od początku roku Rada Polityki Pieniężnej obniżyła główną stopę procentową o 75 pkt bazowych, do poziomu 3,25 proc. O ile jeszcze w ubiegłym roku na lokacie można było zarobić powyżej 6 proc. (w skali roku), o tyle obecnie oprocentowanie depozytów w większości przypadków nie przekracza 4 proc.

Również obligacje skarbowe – zarówno polskie, jak i zagraniczne – nie cieszą się już taką popularnością jak na początku roku. Ich udział w portfelu wynosi odpowiednio 4,3 proc. i 3,8 proc. Wcześniej było to 7,2 proc. i 2,6 proc. Również odwrót od papierów dłużnych nie jest wielkim zaskoczeniem. O ile bowiem np. polskie obligacje skarbowe były hitem inwestycyjnym w 2012 r. (najlepsze fundusze dały zarobiły w ciągu roku około 15 proc.), to teraz panuje zgoda, że tak dobra passa w tym roku jest nie do utrzymania.

– Unikałbym rynku obligacji – wydaje się, że jesteśmy już bliscy końca hossy na nim. Inflacja zacznie „zjadać" przyszłe zyski – mówi krótko Marek Buczak.

Wygrali analitycy

Portfel, który stworzyliśmy na podstawie ankiet, z początkiem roku stracił 0,8 proc. W pojedynku między analitykami domów maklerskich a zarządzającymi lepsi okazali się ci pierwsi. Ich portfel przyniósłby 0,6 proc. straty. Zarządzający skończyli kwartał wynikiem 1?proc. pod kreską. Najlepszą stopą zwrotu mógł się pochwalić jeden z analityków. Jego wynik to 2 proc. na plusie.

[email protected]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?