Nie warto za wszelką cenę pozbywać się akcji w maju

Stare giełdowe powiedzenie sugeruje sprzedaż portfela akcji w maju i powrót na rynek dopiero po wakacjach, a dokładniej w październiku. Ta zasada w tym roku na warszawskim parkiecie może się jednak nie sprawdzić.

Publikacja: 14.05.2015 15:30

Nie warto za wszelką cenę pozbywać się akcji w maju

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

W ciągu ostatnich 12 lat w tym czasie zdecydowanie łatwiej było o zyski, w dodatku za pozostawieniem akcji w portfelu przemawia sprzyjająca koniunktura na rynku.

Słaby tylko maj

Tomasz Manowiec, zarządzający funduszami w Noble Funds TFI, podkreśla, że schemat wychodzenia z rynku w maju nie ma fundamentalnego uzasadnienia, a tym bardziej czynnika prognostycznego. – Co więcej, średnie stopy zwrotu w miesiącach letnich nie są ujemne, lecz po prostu bliższe zera. Zdarzają się jednak okresy wakacyjne z wysokimi stopami zwrotu i zawsze należy rozpatrywać możliwe zachowanie rynku w odniesieniu do bieżących wycen oraz otoczenia makroekonomicznego – uważa ekspert. – Patrząc na ten rok, nie można wykluczyć, że rada „sell in May and go away" się sprawdzi. Bardzo silne zachowanie rynków na początku roku może spowodować schłodzenie nastrojów i słabsze zachowanie rynków w drugim i trzecim kwartale. Jednak perspektywy dla rynku akcji w skali całego roku są na tyle optymistyczne, że nie zakładam istotnej korekty na GPW – dodaje Manowiec.

Zdaniem ekspertów o zauważalnej słabości rynku, którą potwierdzają dane historyczne, można mówić jedynie w przypadku samego maja. – Miesiąc ten jest drugim po marcu najsłabszym statystycznie miesiącem roku (mediana zmian WIG bliska zeru). Tylko nieco lepszy jest czerwiec. Na tym jednak historyczna trafność reguły się kończy, bo w lecie już nieraz obserwowaliśmy hossę na giełdzie w Warszawie. Sierpień, w którym w myśl tego zalecenia należałoby stronić od akcji, jest najlepszym miesiącem roku – mediana zmian WIG wyniosła 2,6 proc. – wylicza Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI. – W podobny sposób można sobie wyobrażać także bieżący rok. Od pewnego czasu zanosi się już na korektę ze względu np. na wysokie odczyty poziomu optymizmu na rynku. Wiele czynników przemawia jednak za tym, że można oczekiwać jednak jedynie niegroźnej korekty, a nie definitywnego końca trwającego trendu wzrostowego – dodaje Hońdo.

Korekta krótka i płytka?

Warto zwrócić uwagę, że 2015 rok do tej pory jest dla posiadaczy akcji udany. Licząc od początku roku, główny indeks warszawskiego parkietu znajduje się na solidnym 11,5-proc. plusie. Co więcej, zdaniem ekspertów dobra passa rodzimych indeksów powinna się utrzymać. Z tego względu, w ocenie przeważającej części analityków, pozbywanie się akcji w maju nie wydaje się dobrym pomysłem. – Aktualnie inwestorzy o dłuższym horyzoncie inwestycyjnym nie mają moim zdaniem większych powodów do sprzedaży – ich będą interesować dopiero jeszcze wyższe poziomy cenowe i zdynamizowanie wzrostów na całym rynku. Inwestorzy o krótszym horyzoncie, których interesują mniejsze ruchy cenowe, od kilku tygodni znajdują powody do sprzedaży, natomiast wynikają one z poziomu wykupienia i zagrożeń zewnętrznych – wyjaśnia Piotr Kaczmarek, analityk Domu Maklerskiego BDM.

Inni analitycy także przyznają, że tegoroczne odbicie cen akcji może zachęcać inwestorów do realizacji zysków, co oznaczałoby słabsze zachowanie naszych indeksów w kolejnych miesiącach. Jednocześnie oceniają, że ewentualna korekta nie powinna być zbyt dotkliwa dla posiadaczy akcji.

Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ, porównując poprzednie lata, wskazuje, że często w połowie roku jeden miesiąc przynosił większe spadki, szczególnie jeżeli poprzedzony był wzrostami, które zachęcały do realizacji zysków. – Teoretycznie w ten obraz dość dobrze wpisywałby się udany początek roku, a szczególnie kwiecień, który przyniósł ożywienie w segmencie spółek największych. Globalna sytuacja rynkowa wydaje się faworyzować ten scenariusz, gdyż europejskie parkiety już od połowy kwietnia są w korekcie, dla której wsparciem stało się silniejsze euro, droższa ropa oraz wzrost rentowności obligacji – przekonuje specjalista. Jednocześnie podkreśla, że dotychczasowa reakcja warszawskiego rynku na te przeciwności jest jednak zaskakująco silna, co może oznaczać, że inwestorzy raczej jeszcze nie są zainteresowani pozbywaniem się akcji przy obecnych poziomach cenowych, nastawiając się na kontynuację trwającego trendu. – Niemniej pewnej korekty, nawet jedynie płaskiej, wciąż bym nie wykluczał. Z kolei w przypadku dalszego pogorszenia nastrojów na rynkach akcji (zapalnikiem tym razem może być Grecja) indeks WIG mógłby zniżkować do przebitego wcześniej górnego ograniczenia półtorarocznej konsolidacji. Jego przetestowanie oraz skuteczna obrona uwiarygadniałaby scenariusz kontynuacji hossy w ramach spodziewanej poprawy wyników spółek w drugiej połowie roku – dodaje Bugaj.

Statystyka: nie warto pozbywać się akcji

W latach 2003–2014 zaledwie dwukrotnie (w latach 2008 i 2011) w okresie od maja do października WIG znalazł się pod kreską. Ostatnie lata wyraźnie pokazują, że zasada „sell in May..." może się okazać zawodna, jeśli nie weźmiemy pod uwagę koniunktury panującej na rynku. W ubiegłym roku wyjście z rynku w maju nie było dobrym posunięciem, bo od maja do października WIG zyskał blisko 4 proc. Znacznie bardziej zyskowny był 2013 rok, gdy wskaźnik WIG poszybował o ponad 21 proc. Jeszcze więcej można było zarobić na akcjach w 2009 roku, gdy w analogicznym okresie szeroki indeks warszawskiego parkietu zyskał ponad 30 proc. Wówczas mieliśmy do czynienia z pierwszą fazą hossy, gdy rynek odreagowywał po załamaniu cen w 2008 roku. Z wypracowaniem zysków nie było też większych problemów w trakcie pamiętnej hossy z lat 2003–2007. Wówczas co roku WIG był na plusie, przy czym lata 2003 i 2005 przyniosły kilkudziesięcioprocentowe wzrosty.

Z danych jasno więc wynika, że nie opłaca się pozbywać akcji w maju, jeśli trwa hossa. Zupełnie odwrotnie należało postąpić w przypadku okresów dekoniunktury giełdowej. Sprzedaż akcji w maju i przebywanie poza rynkiem do jesieni pozwalało uniknąć sporych strat, co sprawdziło się m.in. w czasie bessy w 2008 roku oraz w latach 2000–2002.

[email protected]

Na Wall Street bezpieczniej wycofać się w maju i wrócić po wakacjach

Stare giełdowe porzekadło (pełna wersja brzmi „sell in may and go away, stay away till Halloween day"), sugerujące pozbywanie się akcji w maju i pozostawanie poza rynkiem przez kilka miesięcy aż do Helloween, ma swoje statystyczne uzasadnienie w przypadku wieloletnich obserwacji rynków rozwiniętych, o długiej tradycji. Istnieje wyraźna różnica między stopami zwrotu osiąganymi przez rynki akcji w miesiącach letnich i jesiennych a stopami zwrotu osiąganymi w miesiącach zimowo-wiosennych. Długoterminowa analiza amerykańskiego rynku dowodzi, że ceny akcji w okresie maj–październik rosły dużo wolniej niż od listopada do kwietnia. W latach 1945–2014 strategia „sell in may..." okazała się opłacalna na rynku amerykańskim. Średnia stopa zwrotu z indeksu S&P500 z okresu listopad–kwiecień wyniosła 6,8 proc., a maj–październik tylko 1,5 proc. Dodatnie stopy zwrotu częściej udało się wypracować w okresie od listopada do kwietnia. Prawdopodobieństwo zwyżek wynosi w tym czasie 78 proc. wobec ok. 60 proc. w okresie maj–październik.

Adam Łukojć, zarządzający funduszami, Skarbiec TFI

Ostatnie spadki na rynku obligacji mogą zachęcić część inwestorów do kupowania akcji – a to może pomóc giełdzie. Tania ropa, luźna polityka monetarna, wzrost gospodarczy na niemal całym świecie, niska rentowność aktywów innych niż akcje – to wszystko powinno wspierać indeksy. Hossa trwa. I jeśli ktoś zdecyduje się przeczekać wakacyjne miesiące poza rynkiem akcji, to spokój ducha może go sporo kosztować. Peter Lynch, znany inwestor, powiedział, że „o wiele więcej pieniędzy zostało straconych przez inwestorów przygotowujących się do korekt, lub próbujących przewidzieć korekty, niż podczas samych korekt". Grecja, podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, spowolnienie w Chinach – dziś akcje są o wiele droższe niż w chwili, gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy o tych ryzykach. Zyski z ostatnich miesięcy zachęcają do odejścia z rynku akcji, przynajmniej na jakiś czas, ale nie widać nowych zagrożeń, które mogłyby wstrząsnąć indeksami giełdowymi w najbliższych miesiącach.

Tomasz Manowiec, zarządzający funduszami, Noble Funds TFI

Analizując zachowanie rynków czysto statystycznie, można zaobserwować słabsze wyniki indeksów giełdowych w okresie od maja do września w porównaniu z pozostałymi miesiącami. Anomalia ta występuje na głównych rynkach zagranicznych, ale również w Polsce. Częściowo może tłumaczyć tę zależność efekt dywidend, które wypłacane są najczęściej właśnie w tym okresie, a nie wszystkie indeksy są o to korygowane. Należy jednak pamiętać, że jest to tylko średnia historyczna i nie ma fundamentalnego uzasadnienia, a tym bardziej czynnika prognostycznego. Co więcej, średnie stopy zwrotu w miesiącach letnich nie są ujemne, lecz po prostu bliższe zera. Zdarzają się jednak okresy wakacyjne z wysokimi stopami zwrotu i zawsze należy rozpatrywać możliwe zachowanie rynku w odniesieniu do bieżących wycen oraz otoczenia makroekonomicznego.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?