Od początku kwietnia do dziś rentowność (porusza się w kierunku odwrotnym do cen) polskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła z 2,3 do około 3,3 proc. Ta nieprzewidziana przez większość ekonomistów przecena polskiego długu była w dużej mierze odzwierciedleniem tego, co się działo na rynku obligacji eurolandu. Rentowność dziesięciolatek Niemiec, która na początku kwietnia zbliżyła się do zera, zaczęła od tego momentu ostro rosnąć, co analitycy wiązali z poprawą perspektyw gospodarki eurolandu, ale przede wszystkim z zamykaniem przez część inwestorów krótkich pozycji na niepłynnym rynku.
Ilustracją tego, jak mocno były w ostatnich miesiącach powiązane notowania polskich i niemieckich obligacji, jest 30-dniowa korelacja dziennych zmian ich cen, która pod koniec maja sięgała 96 proc. Ta korelacja zaczęła jednak wyraźnie maleć. Obecnie wynosi 76 proc. Niemieckie dziesięciolatki w ostatnich dniach wyraźnie podrożały, natomiast ceny polskich dziesięciolatek pozostają w trendzie spadkowym. Czy należy oczekiwać, że dług Polski tak jak Niemiec zacznie wkrótce drożeć? Czy raczej drogi polskich i niemieckich papierów zaczną się rozbiegać?
Niestabilna zależność
Na podstawie kilku dni notowań trudno wyciągać jednoznaczne wnioski. Zależność między notowaniami obligacji Polski i Niemiec nie jest stabilna. W przeszłości zdarzały się okresy silnie dodatniej i silnie ujemnej korelacji ich cen. To drugie zjawisko miało ostatnio miejsce na przełomie lutego i marca, w okresie podwyższonej awersji do ryzyka na rynkach. Także ostatni spadek korelacji tłumaczony jest zwykle wzrostem awersji inwestorów do ryzyka w związku z coraz większym prawdopodobieństwem bankructwa Grecji. – Ewidentnie mamy do czynienia z ucieczką kapitału do bezpiecznych aktywów, takich jak obligacje niemieckie, i odpływem od tych postrzeganych jako bardziej ryzykowne – tłumaczy „Parkietowi" Mikołaj Raczyński, zarządzający funduszami Noble Funds TFI.
W świetle tej interpretacji ewentualne porozumienie Grecji z wierzycielami w sprawie odblokowania ostatniej transzy pomocy finansowej powinno zaowocować spadkiem rentowności polskich obligacji i wzrostem rentowności papierów niemieckich. W ocenie Adama Antoniaka, ekonomisty z banku Pekao, ten sam efekt miałby wyraźny sygnał z Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, że pierwsza od 2006 r. podwyżka stóp procentowych USA, obecnie spodziewana we wrześniu, odsuwa się w czasie.
Za tym, że notowaniami polskich obligacji zawiaduje dziś awersja do ryzyka, zdaje się przemawiać to, że w przeciwnym kierunku do rentowności obligacji Niemiec poruszały się w ostatnich dniach także rentowności tych państw strefy euro, które mogłyby na ewentualnej plajcie Grecji najbardziej ucierpieć, m.in. Hiszpania i Włochy. Na giełdach tanieją też akcje.