Jeśli ten miesiąc WIG zakończy na obecnym lub niższym pułapie, będzie to jeden z najgorszych początków roku w historii warszawskiej giełdy. Ostatni raz, tak duże lub większe od obecnych spadki, WIG zanotował w styczniu 2008 r, a więc podczas bessy na światowych rynkach, spowodowanej pęknięciem bańki spekulacyjnej na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych. W całej historii GPW indeks szerokiego rynku tracił w styczniu ponad 9 proc. tylko trzykrotnie – w 1995 r. (-17,7 proc.), w 2008 r. (-14,2) oraz 2009 r. (-9,3 proc.).

Patrząc na wykres WIG (interwał mięsięczny) w szerszej ramie czasowej widać, że indeks przebił ostatnio poziom lokalnego dołka z kwietnia 2013 r., czyli 42 842 pkt. Notowania znajdują się teraz w długoterminowej strefie wsparcia, wiec wskazane byłoby odbicie. Jeśli do niego nie dojdzie, zniżka może sięgnąć 40 000 pkt, a w następnej kolejności 35 350 pkt. Niestety, ale na korzyść niedźwiedzi przemawiają m. in. spadające średnie kroczące, rosnący ATR czy chociażby aktywny sygnał sprzedaży na MACD.

Z technicznego punktu widzenia ewentualne próby odbicia będą napotykać opory na poziomach kolejno: 43 724 pkt, 44 905 pkt oraz 45 300 pkt.