Od kilku miesięcy komunikacja giełdowych spółek z szeroko rozumianym otoczeniem jest znacznie trudniejsza, niż była wcześniej. Tak przynajmniej uważa większość samych zainteresowanych. Często zdarza się, że giełdowe firmy nie odpowiadają na pytania akcjonariuszy czy dziennikarzy, zasłaniając się obowiązującymi przepisami. W skrajnym przypadku w ogóle nie udzielają żadnych odpowiedzi, odsyłając do opublikowanych wcześniej komunikatów.
Emitenci za winowajcę obecnej sytuacji powszechnie uważają wprowadzone w życie unijne rozporządzenie w sprawie nadużyć na rynku (Market Abuse Regulation – MAR). Chodzi zwłaszcza o przepisy dotyczące informacji poufnej.
Surowsze sankcje
Według Pawła Małkińskiego, prezesa Capital Market Solutions Group i redaktora naczelnego portalu obowiązki-informacyjne.pl, definicja tego pojęcia mocno się zmieniła. Teraz jest to przepis nieostry, dający duże pole do interpretacji przez organ nadzoru.
Jego zdaniem giełdowe spółki największe problemy mają obecnie z identyfikacją informacji poufnych na wstępnych etapach rożnych procesów, kiedy nieznany jest jeszcze ich wynik. Wprawdzie już wcześniej istniały wytyczne w tym zakresie, ale nie były obarczone takimi sankcjami jak dziś. – Kiedyś pomyłka w tym obszarze mogła kosztować mniej, dziś do rachunku Komisja Nadzoru Finansowego może dostawić jedno, albo i dwa zera. Takie zera na końcu „rachunku", jak wiemy, robią różnicę – wskazuje Małkiński.
Dodaje, że problemem w niektórych przypadkach jest również rozstrzyganie, czy wstępne wyniki danej spółki są na tyle oczywiste, że nie można w ich przypadku mówić o informacji poufnej, czy też jednak zaskoczą inwestorów. W każdym z tych przypadków postępowanie firmy wobec rynku powinno być inne.