Wiadomo już, że wyniki banków w trwającym jeszcze IV kw. obciążą koszty gwarantowania depozytów Banku Spółdzielczego w Nadarzynie (upadł w październiku). Cały sektor będzie kosztować to 145 mln zł brutto, w tym banki spółdzielcze prawie 8 mln zł. Najwięcej nominalnie zapłacą PKO BP (24 mln zł), Pekao (17 mln zł), BZ WBK i ING BSK (po 12 mln zł) oraz mBank (11 mln zł).
Tajemnicze koszty
To będzie jeden z głównych czynników, które mogą wpłynąć na wyniki, ale nie jedyny. Analitycy zwracają uwagę na wzrost o 418 mln zł kosztów ogólnego zarządu sektora w październiku (w porównaniu z wrześniem to wzrost o blisko jedną trzecią). Na razie nie wiadomo, co może być przyczyną tego wzrostu, może to być każda kategoria kosztowa poza amortyzacją, kosztami pracowniczymi i rezerwami.
Banki podczas ostatnich konferencji wynikowych nie spodziewały się dodatkowych zdarzeń jednorazowych poza Bankiem Spółdzielczym w Nadarzynie. Niewyjaśniony wzrost kosztów ogólnego zarządu dotknął całego sektora: w bankach komercyjnych to 267 mln zł, czyli o 22 proc. więcej, a w spółdzielczych 145 mln zł (o prawie 200 proc. więcej). Prawdopodobnie na wspomniany wzrost złożyło się parę mniejszych czynników.
Wcześniej długa dyskusja dotyczyła potencjalnych rezerw w IV kw. z tytułu kosztu zwrotu spreadów, które Narodowy Bank Polski szacował dla banków na 8–9 mld zł.
– Wygląda na to, że ING BSK nie zawiąże rezerw na koszty wynikające z ustawy spreadowej. Podczas listopadowej konferencji zarząd sugerował zawiązanie rezerw. Na razie prace legislacyjne w tej sprawie nie są zaawansowane. Spodziewam się, że inne banki również nie zawiążą rezerw z tego tytułu, nawet gdyby doszło do uchwalenia ustawy i jej podpisania w styczniu, to obciążyłoby wyniki finansowe za I kw. – mówi Michał Konarski, analityk DM mBanku.