Mniejszościowi akcjonariusze uważają, że sytuacja, w jakiej znalazł się Integer, powinna zaowocować poszukiwaniami specjalistów w zarządzaniu kryzysowym lub restrukturyzacyjnym. – Ponieważ większość pracy w zakresie restrukturyzacji została już zrobiona i brakuje jedynie domknięcia części finansowej, uważamy, że rozwiązaniem jest zatrudnienie topowej firmy menedżerskiej na okres roku, dwóch lat w celu ustabilizowania sytuacji ekonomicznej spółki. Powinna ona działać w interesie wszystkich akcjonariuszy, a nie jedynie wybranej grupy – mówi Czesław Piotrowicz, akcjonariusz Integera i specjalista w zakresie restrukturyzacji firm.
Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych
Archiwum
Do tworzonego porozumienia akcjonariuszy mniejszościowych chcą też wejść udziałowcy Integera prowadzący sklepy internetowe i widzący rosnący potencjał usług przez niego oferowanych. – Uważamy że prezes Brzoska i Advent wprowadzają zarówno opinię publiczną, jak i akcjonariuszy w błąd, sugerując, jakoby firma miała kłopoty. Faktem jest, że obligacje zapadają, ale biznes Integera coraz bardziej się rozkręca i Advent o tym doskonale wie – mówi Jarosław Prusinowski, prezes firmy Florada. Dodaje, że patrząc na to, co się działo w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, firma powinna pokazać pozytywne wyniki już za I kwartał. – Sklepów, z którymi pracuje Integer lub InPost w całym kraju, są tysiące i z tego, co się orientowaliśmy, tendencja wzrostowa dotyczy wszystkich. Spółka z bieżącą płynnością nie powinna mieć problemów – twierdzi Prusinowski. Dodaje, że klienci szczególnie polubili paczkomaty. Z kolei handlowcy wybierają kuriera z Inpostu, gdyż nie chcą mieć dwóch–trzech kurierów dziennie, tylko jednego, który zabierze wszystkie przesyłki. W efekcie część akcjonariuszy sprzeciwia się planom Brzoski i Adventu. Co więcej, chcą brać udział w dalszym rozwoju spółki i będą dążyć do pozostawienia jej akcji na GPW.
Długie i trudne potyczki
Od wielu lat o swoje prawa walczą mniejszościowi udziałowcy Petrolinvestu. Latem ubiegłego roku udało im się wprowadzić do rady nadzorczej dwóch przedstawicieli. Gdyby nie zapisy w statucie uprawniające Prokom Investments i Ryszarda Krauzego do powołania odpowiednio dwóch i jednego przedstawiciela do rady, to już mieliby większość. Z naszych informacji wynika, że do tej pory nie odbyło się jednak żadne posiedzenie rady, a tym samym jej członkowie nie mają żadnej wiedzy ani wpływu na to, co się dzieje w firmie. Co więcej, jeden z członków rady złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska i tym samym nie jest spełnione statutowe minimum w zakresie liczby osób zasiadających w tym gremium. W efekcie spółka zwoływała walne zgromadzenie z punktem obrad dotyczącym powołania nowej osoby. – Będziemy chcieli powołać do rady naszego nowego przedstawiciela. Liczymy też, że w końcu dowiemy się czego więcej na temat dalszych działań spółki w kluczowych sprawach – mówi jeden z aktywniejszych akcjonariuszy mniejszościowych Petrolinvestu. Dodaje, że przede wszystkim chciałby się dowiedzieć, na jakim etapie jest proces pozyskiwania inwestora strategicznego dla najważniejszej koncesji spółki w Kazachstanie.
Zdaje sobie sprawę, że w Petrolinveście jest niezmiernie trudno zorganizować się drobnym udziałowcom, a jeszcze bardziej powołać porozumienie. – Każdy czeka na wiadomość o pozyskaniu inwestora i liczy, że uda mu się odrobić przynajmniej część strat poniesionych na akcjach. Chętnych do wspólnego angażowania się w sprawy firmy jednak nie ma – twierdzi. W efekcie szanse na powołanie porozumienia w Petrolinveście są bardzo małe, mimo że w spółce od dość dawna nikt nie ma powyżej 5 proc. udziałów. Co więcej, Prokom i Krauze prawdopodobnie nie mają już żadnych akcji spółki.
Zawiadomienie do prokuratury
Mniejszościowi akcjonariusze walczą o swoje prawa także w spółkach, które jeszcze kilka lat temu były notowane na GPW. W ubiegłym roku syndyk Krośnieńskich Hut Szkła Krosno znajdujących się w upadłości likwidacyjnej podpisał ostateczną umowę o sprzedaży majątku produkcyjnego spółki na rzecz Krosno Glass, firmy z kapitałem maltańskim. Według zarządu KHS Krosno, którego powołali akcjonariusze mniejszościowi, kondycja spółki była jednak na tyle dobra, że cenę uzyskaną w przetargu należało uznać za zbyt niską.