Jego zdaniem ci, którzy wciąż będą pozostawać bez pracy, to coraz częściej osoby długotrwale niezatrudnione z różnych względów. – Dojście do naturalnego poziomu stopy bezrobocia oczywiście nie będzie się wiązało z pogorszeniem sytuacji na rynku pracy. Ten będzie się dalej rozwijał, między innymi dzięki zatrudnieniu osób niezarejestrowanych jako bezrobotne z Polski, a także imigrantów zarobkowych – uspokaja Kaczor. – Jednocześnie rynek pracy zaczyna być coraz bardziej krępujący dla pracodawców, co będzie wymuszało podwyżki płac. Wynagrodzenia już zaczęły rosnąć w takich sektorach, które wymagają większej liczby pracowników, jak handel czy usługi, gdzie zwyżki są dwa razy większe niż np. w przemyśle, gdzie wydajność można łatwiej zwiększać w inny sposób – zauważa Kaczor.
Firmy mają ograniczone zdolności
Z Kaczorem zgadza się Kozłowski, który przyznaje, że rynek pracy w Polsce ulega dalszemu zacieśnianiu. – Bezrobocie według BAEL (badanie aktywności ekonomicznej ludności) osiągnęło poziom zbliżony do naturalnej stopy bezrobocia. Oznacza to, że dalszy wzrost zatrudnienia oraz spadek liczby osób pozostających bez pracy powinny mieć coraz silniejsze przełożenie na presję płacową oraz procesy inflacyjne – przyznaje Kozłowski.
Jego zdaniem problemem pozostaje jednak ograniczona zdolność przedsiębiorstw do sprostania narastającej presji płacowej, m.in. z uwagi na utrzymywanie się relatywnie niskiej dynamiki wzrostu produktywności. – Wciąż nie mamy jednak do czynienia z „rynkiem pracownika" w równie pełnym znaczeniu tego określenia, jak np. w latach 2007–2008 – twierdzi Kozłowski. Jak tłumaczy, spadek odsetka osób bezrobotnych następujący w ostatnich kwartałach wynika bowiem w równie dużej mierze z przechodzenia z bezrobocia do zatrudnienia, jak przepływów z grupy bezrobotnych do biernych zawodowo. Kozłowski dodaje, że dane o coraz szybszym spadku bezrobocia rejestrowanego nie znalazły do tej pory potwierdzenia w danych dotyczących bezrobocia według BAEL. – Może to sugerować, iż przyspieszony spadek bezrobocia rejestrowanego częściowo wynika z ograniczenia zjawiska fikcyjnego bezrobocia poprzez wyrejestrowywanie osób faktycznie nieposzukujących pracy lub też przechodzenie zatrudnienia z szarej strefy do formalnej gospodarki. Brak rąk do pracy jest realnie odczuwanym przez pracodawców problemem – narasta również rywalizacja między przedsiębiorstwami o pracowników i coraz poważniejszym wyzwaniem staje się utrzymanie pracowników w firmie kuszonych korzystnymi ofertami przejścia do konkurencji – ostrzega Kozłowski.
Według szacunków organizacji Pracodawcy RP w związku z rozpoczynającym się sezonem stopa bezrobocia rejestrowanego może spadać aż o 0,5 pkt proc. – Nie można wykluczać, że w miesiącach letnich odsetek osób zarejestrowanych jako poszukujące pracy osiągnie poziom 7 proc. lub nieznacznie niższy. Sądzimy, że do końca roku stopa bezrobocia według BAEL, oczyszczona z wahań sezonowych, może natomiast osiągnąć poziom około 4,5 proc. – prognozuje Kozłowski.
Z kolei Jarosław Janecki, główny ekonomista banku Societe Generale w Polsce, ostrzega, że w najbliższym czasie może się jednak pojawić nowy czynnik ryzyka wpływający na poziom bezrobocia oraz dynamikę płac w Polsce. – Jest nim zniesienie wiz przez Unię Europejską dla Ukraińców. Można się spodziewać, że decyzja ta wpłynie na poszukiwanie przez pracujących w Polsce obywateli Ukrainy lepiej płatnej pracy np. w Niemczech. Będzie im tam łatwo znaleźć zatrudnienie, gdyż zazwyczaj zajmują mniej płatne stanowiska, oczywiście o ile zachodnie rynki będą dla nich otwarte – zaznacza Janecki. Jak przyznaje, skala tego zjawiska jest trudna do ocenienia, gdyż z podobną sytuacją dotąd nie mieliśmy w Polsce do czynienia. – Będzie ono prawdopodobnie sprzyjać trendowi spadkowemu bezrobocia w Polsce. Jednocześnie można mieć nadzieję, że jeszcze więcej obywateli z Ukrainy napłynie na polski rynek pracy – uważa Janecki.
Rozwiązaniem jest aktywizacja
Jak analizuje Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz i komunikacji w Work Service, sytuacja na rynku pracy jest całkowicie odmienna od tej, jaka występowała w Polsce przez ostatnie dwie dekady. – I nie chodzi tu jedynie o historycznie najniższą stopę bezrobocia, ale również o rekordowe poziomy zatrudnienia przy rosnącej rywalizacji o kandydatów. Mamy do czynienia z malejącą podażą pracy przy rekordowym zapotrzebowaniu na kadry – relacjonuje Kubisiak. – Z naszego raportu wynika, że obecnie 32 proc. firm otwiera rekrutacje, z czego połowa ma wypełniać luki powstałe w efekcie rotacji pracowniczej, a druga połowa odpowiada na potrzeby rozwojowe i zwiększenie poziomów zatrudnienia – zauważa Kubisiak. Tłumaczy, że to właśnie ten trend powoduje, że wiele firm inwestuje dziś nawet w działania reklamowe, aby przyciągać potencjalnych pracowników. – Jednocześnie dane rynkowe mówią o lawinowym wzroście liczby nieobsadzonych miejsc pracy. W 2016 r. pula wakatów w gospodarce wzrosła o ponad 20 proc., co z pewnością wpłynęło na zwiększenie procesów imigracji do naszego kraju – przyznaje. Przedstawiciel Work Service twierdzi, że szczególnie w zachodniej, południowej i centralnej Polsce poziomy bezrobocia potrafią być tak niskie, że dostępność nawet niewykwalifikowanych pracowników jest wyraźnie ograniczona. – Z odmienną sytuacją mamy do czynienia we wschodniej i północnej części kraju, gdzie nadal siedem województw notuje stopę bezrobocia na poziomach dwucyfrowych, choć i tam poprawa jest zauważalna – ocenia. Zdaniem Kubisiaka kluczowa dla zrozumienia mechanizmów rynku pracy jest struktura polskiego bezrobocia. – Obecnie zarejestrowanych jest ponad 1,3 mln osób bez zatrudnienia, ale niemal 60 proc. z tej puli stanowią osoby długotrwale bezrobotne. Kluczowym wyzwaniem jest właśnie wzmożona aktywizacja tych osób, gdyż stanowią rezerwę kadrową. Bez procesów przywracania osób oddalonych od rynku pracy spadek bezrobocia wyhamuje, a demografia wspierana emigracją spowoduje jeszcze mniejszą dostępność kadr – analizuje Kubisiak.