Czy warto kupować drogie akcje spółek-ulubieńców inwestorów?

Stawianie na drogie i sprawdzone firmy licząc, że będą jeszcze droższe, może przynosić zyski. Ale trzeba pamiętać, że nawet najlepszym mogą zdarzyć się problemy, choćby wynikające z przyczyn od spółek niezależnych.

Publikacja: 28.09.2017 13:00

Czy warto kupować drogie akcje spółek-ulubieńców inwestorów?

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

Kupować tanio, sprzedawać drogo. W teorii proste, w praktyce trudne, bo drogie akcje często stają się jeszcze droższe, a tanie pozostają tanie. Są przykłady spółek z GPW, które od lat uznawane są za drogie, ale ich kursy nadal zyskują.

Tanio czy drogo?

Tanie spółki nie są tanie bez powodu. – Kupując tanio, trzeba mieć pomysł, dlaczego kiedyś ma być drogo. Nie zakładajmy, że inni uczestnicy rynku nie są w stanie wyszukać spółek o niskich wskaźnikach; jeśli jakaś spółka wydaje się tania, to zadajmy sobie pytanie, dlaczego inni inwestorzy jej nie kupują. Być może spółka nie powinna być droga, bo jej klienci mają coraz większą siłę przetargową, konkurencja się zaostrza, a nowym graczom jest łatwo wejść na jej rynek. Kluczem jest raczej pomysł i zrozumienie, a nie sam poziom wskaźnika – mówi Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI.

Zdaniem ekspertów odkrywanie niedostrzeżonych perełek, jak kiedyś wychodzące z restrukturyzacji Monnari, to wyjątkowe sytuacje. – Warto przypomnieć powiedzenie Warrena Buffetta – lepiej kupić świetną spółkę za przeciętną cenę niż przeciętną za świetną cenę. Zdarzają się rajdy słabszych spółek, ale często następuje po nich rozczarowanie i silna przecena. Mogą one także przejść jakąś restrukturyzację, odmianę i wielokrotnie zwiększyć wartość. To rzadkie i wyjątkowe sytuacje, do tego wymagają doskonałej znajomości spółki i czujności w kontekście zmiany trendu. Na pewno są to bardziej ryzykowne inwestycje, za to mogą przynieść wyższe stopy zwrotu – mówi Tomasz Manowiec, zarządzający w Noble Funds TFI.

Jeśli spółka jest tania w relacji do sektora w wyniku przejściowego pogorszenia wyników, to zdaniem Dariusza Świniarskiego, zarządzającego w DM TMS Brokers, można taki walor traktować jako okazję inwestycyjną. – Inaczej sprawa wygląda w spółkach z defensywnych sektorów, takich jak energetyka, gdzie wyniki obciążone są cyklicznymi wydatkami inwestycyjnymi, ryzykiem regulacyjnym, a dodatnie wahnięcia koniunktury nie wpływają istotnie na progresję wyników. Tego typu spółki są tanie, bo nie prezentują odpowiedniego potencjału wzrostowego, więc kupowanie ich akcji zalecałbym głównie w przypadku silniejszych spadków całego rynku akcji, z uwagi na z reguły stabilne przepływy pieniężne oraz dywidendy – zaznacza Świniarski.

Mało wzrostowych firm

Powodem wysokich wycen wzrostowych firm, zwłaszcza tych średniej wielkości, jest ich deficyt na GPW. – Do tego zagadnienia podszedłbym od nieco innej strony niż większość osób. Otóż trzeba powiedzieć sobie jasno, że polska giełda nie jest duża i spółek charakteryzujących się zadowalającą płynnością obrotu akcjami jest niewiele – mówi Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.

Foto: GG Parkiet

Dodaje, że jeśli jeszcze te spółki pogrupujemy na sektory, to okaże się, że przykładowo windykacja miała do niedawna głównie jednego przedstawiciela, w którym TFI bądź inwestor zagraniczny mógł zbudować zadowalającą pozycję. – Jeżeli jeszcze zawęzimy obszar poszukiwań do sektorów najbardziej korzystających z obecnego środowiska makroekonomicznego, czyli głównie na silnym konsumencie, to okaże się, że wybór podmiotów jest znacznie zawężony. Właśnie dlatego preferowane przez inwestorów spółki do tanich nie należą. Nie dość bowiem, że fundamentalnie są silne, to jeszcze de facto brakuje przekonującej alternatywy dla zakupu ich akcji – wyjaśnia Bugaj.

Co innego inwestor indywidualny, który może się zainteresować spółką mniej popularną wśród funduszy. – Ale ostatnie miesiące pokazały, że jest to opłacalne tylko w kręgu niszowych spółek, szczególnie innowacyjnych, których i tak jest niewiele. Ostatecznie okazuje się, że z uwagi na ryzyka związane z niską płynnością i wciąż nierozwiązaną kwestią przyszłości OFE nie za bardzo opłaca się wypływać na szerokie wody polskiego rynku kapitałowego, którego znaczna część w segmencie małych spółek obecnie i tak przeżywa gorsze chwile z uwagi na kurczące się marże firm do niego zaliczanych. Inwestorzy rozgrywają więc pojedyncze tematy, a historia nowych debiutantów, takich jak Dino, GetBack czy Celon Pharma, pokazuje, że „dobra", perspektywiczna spółka z zadowalającą płynnością obrotu jest cały czas rozchwytywana – mówi analityk. Wyjątkiem od reguły mogą być firmy szczodre dywidendowo. Powstała grupa niekoniecznie dużych podmiotów, które doceniają akcjonariuszy i hojnie dzielą się z nimi generowanymi zyskami. – One zawsze były, są i będą godne polecenia – dodaje Bugaj.

Kara dla drogich spółek w razie rozczarowania może być dotkliwa. – Wysoka wycena akcji zobowiązuje, widać to w spółkach technologicznych z USA, gdzie jeden nieco słabszy kwartał może doprowadzić do spadku kursu o kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt procent. Polscy inwestorzy są chyba nieco bardziej wyrozumiali, ale również u nas możemy obserwować czasami duże zniżki spółek ulubionych przez rynek kapitałowy – mówi Łukojć. Wystarczy wspomnieć niedawne spadki LPP, które od szczytu do dołka straciło 60 proc. – oprócz zwykłej przeceny znika bowiem dodatkowa premia, pogłębiając zasięg korekty.

Z kilkunastu wysoko wycenianych spółek na GPW większość w długim terminie systematycznie zyskuje, choć po drodze zdarzają się mniejsze i większe korekty. Być może zatem lepiej niż na „wiecznie tanie" firmy stawiać na wprawdzie drogie, ale sprawdzone, które udowodniły, że potrafią realizować zapowiedzi, mają przewagę konkurencyjną, skalę, osiągają wyższe marże i potrafią się szybko rozwijać. Ale drzewa nie rosną do nieba, przykładem może być KGHM, który przed laty zarabiał rocznie po 7–11 mld zł netto, a teraz zaledwie 2 mld zł (na dodatek powód – czyli spadek cen miedzi – był elementem zupełnie niezależnym od samej spółki).

[email protected]

Za dobrą jakość i wzrost trzeba płacić sporą premię

Wytypowaliśmy kilka spółek z GPW, które dały w ostatnich latach dużo zarobić, dynamicznie się rozwijały, większość z nich płaci dywidendy, handel ich akcjami jest odpowiednio płynny i są one wysoko wyceniane. Pod względem stopy zwrotu za ostatnich pięć lat absolutnym rekordzistą jest CD Projekt (2045 proc.), za nim plasują się Bytom (920 proc.), Kruk (560 proc.), CCC (465 proc.), AmRest (398 proc.), Medicalgorithmics (305 proc.), LiveChat (180 proc.; za cztery lata ze względu krótszy staż na GPW), ING BSK (165 proc.), LPP (155 proc.). Do tego grona śmiało można zaliczyć też inne wzrostowe, zyskujące, dobrze wyceniane i doceniane spółki, takie jak Amica, Kęty, Inter Cars, Alior. Zaliczyć można do nich również biotechnologiczne firmy, np. Mabion, Selvita i Celon Pharma, choć w ich przypadku (szczególnie w tej pierwszej) używanie typowych wskaźników wyceny, takich jak C/Z i C/WK, bywa nieprzydatne ze względu na bardzo niskie zyski lub ich brak, a czasem nawet brak przychodów (wyceniane są projekty i ich perspektywy). Widać wyraźnie, że przedstawione na wykresie spółki są znacznie wyżej wyceniane niż średnio indeks WIG oraz indeksy branżowe, do których należą te firmy.

Opinia

Tomasz Manowiec, zarządzający, Noble Funds TFI

Najlepsze jakościowo spółki osiągają największy sukces ekonomiczny i dlatego notowane są z premią, a w długim terminie przynoszą najwyższe stopy zwrotu. Inwestorzy płacą nie za jakość, ale za zyski i perspektywy rozwoju. A to właśnie najlepsze jakościowo spółki wdrażają wiodące produkty, najskuteczniejsze strategie i pokonują konkurencję. Spółki to przecież ludzie i różnią się między sobą poziomem kompetencji, zaangażowania czy pomysłowością. A pieniądze chcemy inwestować z najefektywniejszymi podmiotami. Na premię w wycenie pracują latami, budując wizerunek i zaufanie u inwestorów. Doceniane elementy to spójna, skuteczna i konsekwentnie realizowana strategia, regularna poprawa wyników, transparentność w raportowaniu oraz wysoki poziom relacji inwestorskich. Nie bez znaczenia są też pozycja konkurencyjna, wypłaty dywidend akcjonariuszom czy osobowość zarządu. Mimo utrzymujących się wysokich poziomów mnożników szybki wzrost pozwala osiągać na tych spółkach wysokie stopy zwrotu w dłuższym terminie. Dlatego nawet przy wysokich wycenach inwestorzy nie boją się kupować takich akcji.

Dariusz Świniarski, zarządzający, DM TMS Brokers

Spółki spełniające obietnice dotyczące realizacji zakładanej strategii rosną szybciej niż konkurencja. Często idzie to w parze z prowadzeniem na wysokim poziomie relacji inwestorskich, ocena jakościowa spółki jest istotnym elementem budującym długoterminowe stopy zwrotu. Premię w wycenie wskaźnikowej wobec konkurencji i rynku tworzą wysokie dynamiki wzrostu, dyscyplina kosztowa i, co za tym idzie, stabilnie rosnące marże. Inwestorzy często dość stadnie kupują akcje takich spółek, bo szukają nadwyżkowych stóp zwrotu, a to właśnie spółki wzrostowe zazwyczaj je gwarantują. „Dobra" spółka generalnie nie staje się „zła" w jeden kwartał, chyba że wystąpią jakieś nadzwyczajne czynniki w otoczeniu makro lub natury regulacyjnej. Oczywiście w raporcie kwartalnym mogą wystąpić symptomy pogorszenia wyników, lecz zazwyczaj po długim okresie wzrostu i „dowożenia" wyników spółka taka ma większy kredyt zaufania i dopiero kolejne kwartały gorszych wyników powodują wyprzedaż. Tym samym ewentualne przeceny takich firm w wyniku jednorazowych gorszych informacji zalecałbym wykorzystywać do zwiększania pozycji.

Analizy rynkowe
Pozytywne zaskoczenia sezonu. Spółki, które przekonały wynikami
Analizy rynkowe
Wyniki europejskich spółek jednak cały czas pod presją
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Giełdowy roller coaster
Analizy rynkowe
Ile jest jeszcze miejsca na rotację kapitałów z USA do Europy?
Analizy rynkowe
Ukraińskie spółki tanieją, wojskowe drożeją. Czyli pokłosie kłótni w Gabinet Owalnym
Analizy rynkowe
Siła złotego przełoży się na wyniki spółek. Kto zyska, a kto straci?