Ostatnio pojawiły się informacje, że Ministerstwo Finansów planuje zwiększenie kontroli cen transferowych. Sprawa może dotyczyć także sporej części firm z GPW, m.in. tych kontrolowanych przez zagraniczne koncerny. Firmy działające w jednej grupie regularnie dokonują między sobą wielu transakcji, co jest zupełnie naturalne. O ile tylko ceny transakcji są realne i rynkowe. Jeśli jednak są sztucznie zawyżane lub zaniżane, może być to sposób na przerzucanie dochodów między firmami, aby uniknąć lub zmniejszyć opodatkowanie. Podobnym przypadkiem, kiedy również tracą akcjonariusze mniejszościowi, jest obciążanie spółek nadmiernymi kosztami, będącymi dochodami dla innych firm akcjonariusza dominującego.
Czasem opłaty stanowią sporą część zysku
Nie posądzamy giełdowych spółek o takie procedery – wszystkie zawsze w swoich raportach podkreślają, że ich transakcje z podmiotami powiązanymi opierają się wyłącznie na cenach rynkowych. Sprawdziliśmy, o jakie kwoty chodzi.
Najciekawszym przypadkiem jest Orange Polska, który na podstawie umowy ważnej do lipca przyszłego roku płaci swojemu francuskiemu głównemu akcjonariuszowi wynagrodzenie w wysokości do 1,6 proc. przychodów operacyjnych spółki wypracowanych pod marką Orange. W 2016 r. kosztowało to 134 mln zł i o ile kiedyś koszt ten ginął w wysokich zyskach, o tyle teraz w dużym stopniu obciąża wyniki firmy (która w tym roku może osiągnąć wynik w okolicy zera). Także oponiarska Dębica za zakup usług i licencje sporo zapłaciła swojemu głównemu akcjonariuszowi, Goodyearowi. W ubiegłym roku było to 179 mln zł, czyli sporo, biorąc pod uwagę zysk operacyjny (52 mln zł) i netto (65 mln zł) osiągnięte w 2016 r. Dodatkowo dołożyła 28 mln zł na inwestycje. Dominująca część przychodów i sporo zakupów pochodziło również z transakcji z Goodyearem, który w tym roku zainkasował 26 mln zł dywidendy. Niemało Orbis, hotelowa spółka kontrolowana przez francuską Grupę Accor, płaci jej za franczyzę, rezerwacje, korzystanie z systemów IT i program lojalnościowy Le Club Accorhotels. Koszty te wyniosły w 2016 r. 65 mln zł przy 207 mln zł zysku netto wtedy wypracowanego.
W bankach jest różnie. Pekao nie musiał płacić UniCreditowi za korzystanie ze znaków towarowych, a koszty operacyjne, płacone Włochom, były symboliczne w skali banku. Bardzo niewielkie są obecnie także w mBanku czy Millennium (również te banki nie płacą za licencje). Wyższe koszty operacyjne ze współpracy ze swoim holenderskim głównym akcjonariuszem poniósł ING Bank Śląski (w 2016 r. 73 mln zł przy 1,25 mld zł zysku netto). Ponad 28 mln zł w 2016 r. kosztowały rozliczenia BZ WBK z jego głównym akcjonariuszem – hiszpańskim Santanderem. Głównie były to koszty pracownicze i operacyjne.
Co kryje się za kosztami operacyjnymi mBanku na rzecz Commerzbanku (10 mln zł w 2016 r.)? Niemiecki akcjonariusz udostępnił mBankowi swoje know-how, chodzi tu o współpracę w zakresie m.in. kontroli ryzyka (metodologie stosowane w zarządzaniu nim są uzgadniane z Commerzbankiem), w obsłudze klientów międzynarodowych (w tym Commerzbanku), compliance i przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy czy współpracy w dziedzinie informatyki i logistyki. Banki mają też wspólny system raportowy w obszarze rachunkowości i controllingu.