Pytania do: Witolda Orłowskiego, profesora nauk ekonomicznych, głównego ekonomisty PwC

Mechanizm zawsze jest ten sam: najpierw fala nadmiernego optymizmu i rynkowy boom, potem załamanie nastrojów i rynkowa katastrofa

Publikacja: 30.07.2018 12:30

Pytania do: Witolda Orłowskiego, profesora nauk ekonomicznych, głównego ekonomisty PwC

Foto: Archiwum

Co nam dał Lehman Brothers? Czego się dzięki jego upadkowi nauczyliśmy? Czy jesteśmy dziś mądrzejsi, bezpieczniejsi?

Upadek Lehman Brothers dał nam prostą lekcję: w finansach nie ma cudów, z samego obracania akcjami i obligacjami nie tworzy się bogactwa, biorące się nie wiadomo skąd zyski, zazwyczaj są iluzją i w pewnym momencie wyparowują. Natomiast zaciągnięte długi pozostają, stając się w czasie kryzysu kamieniem u szyi zarówno w przypadku gospodarstwa domowego, jak państwa.

Są to rzeczy teoretycznie oczywiste, ale kiedy zyski rosną, a banki chętnie udzielają niedrogiego kredytu, prędzej czy później ludzi ogarnia amok i przekonanie, że tylko głupi nie korzysta z takiej szansy.

Nie mam wątpliwości, że przynajmniej przez pewien czas będziemy pamiętać o tym, że z inwestycjami finansowymi zawsze wiąże się ryzyko. A jeśli ktoś oferuje nam wysoki zysk bez ryzyka, tłumacząc to nieznanymi dotąd cudownymi mechanizmami, to najprawdopodobniej świadomie lub nieświadomie wciąga nas do pułapki. Bo ryzyko inwestycyjne jest zawsze, a jeśli go nie widzimy, to znaczy że jest jeszcze groźniejsze, bo gdzieś ukryte.

Druga lekcja dotycząca zadłużania się jest taka: nawet jeśli w momencie zaciągania długu wydaje nam się, że z łatwością poradzimy sobie ze spłatą, zadajmy sobie zawsze pytanie, czy poradzimy sobie z tym również wtedy, kiedy nasza sytuacja się pogorszy. Bo długi staną się problemem dopiero wtedy.

Te lekcje zyskaliśmy i przynajmniej na pewien czas zostały one zapamiętane. Pytanie tylko, na jak długo.

Czy będą następne takie kryzysy, kolejne takie sytuacje?

Problem w tym, że w gruncie rzeczy taki sam mechanizm kryzysu finansowego ćwiczony był już wielokrotnie na całym świecie. Najpierw była długotrwała fala nadmiernego optymizmu, lekceważenia ryzyka przy inwestowaniu i nieprzejmowania się ryzykiem przy zaciąganiu długów. I dopiero potem, kiedy kryzys nadszedł, pojawiało się nagle zrozumienie sytuacji: aktywa, które uważano za bezpieczne i wysokodochodowe, traciły wartość lub zmieniały się w makulaturę, a banki, które poprzednio z uśmiechem zachęcały do brania kredytów, teraz z ponurą twarzą domagały się ich natychmiastowej spłaty. Wszystkich ogarniała panika, a masowa próba wyprzedaży aktywów prowadziła do jeszcze bardziej gwałtownego spadku cen i w konsekwencji do kryzysu.

Kolejne kryzysy powinny nas nauczyć, na czym polega pułapka. Mechanizm przecież zawsze jest ten sam: najpierw fala nadmiernego optymizmu i rynkowy boom, potem gwałtowne załamanie nastrojów i rynkowa katastrofa.

Problem jednak w tym, że na rynku finansowym pojawiają się coraz to nowe produkty, a kolejne kryzysy choć mają podobną istotę, są jednak trochę inne. W latach 20. XX w. fala optymizmu doprowadziła do masowego zadłużania się po to, by kupować akcje na giełdzie. Po doświadczeniu Wielkiego Kryzysu akurat to źródło perturbacji zostało ograniczone. Za to w połowie lat 90. pojawiło się nowe szaleństwo – rzekomo wysokodochodowe i bezpieczne zyski z obligacji opartych na ryzykownych kredytach hipotecznych. W latach 70. państwa zadłużały się, planując wielkie inwestycje. Po kryzysie zadłużeniowym uczestnicy rynku zrozumieli ryzyko takich operacji. Ale kiedy na początku obecnego wieku obligacje zaczął sprzedawać rząd używającej euro Grecji, znowu uznano, że ryzyka nie ma.

Wniosek jest prosty. Kryzysy na pewno będą się powtarzać, w dodatku według podobnego schematu co dotąd. Ale nie będą dokładną kopią poprzednich, bo inwencja ludzka nie zna granic, więc na rynku pojawią się nowe ryzykowne produkty, inne od poprzednich.

Gdzie ich wypatrywać? Gdzie szukać zagrożeń?

Obawiam się, że najpierw trzeba zadać sobie pytanie, czy obecny kryzys już się skończył. Moim zdaniem nie, bo po świecie krążą biliony wydrukowanych w czasie kryzysu dolarów, które albo już zostały ryzykownie zainwestowane, albo wkrótce zostaną.

Ten kryzys oczywiście kiedyś się skończy, ale po nim przyjdą nowe. Myślę, że następna fala kryzysu przyjdzie z krajów rozwijających się, niewykluczone, że z Chin. Gdy zobaczymy, że na rynku pojawiły się nowe, pozbawione ryzyka, wysokodochodowe sposoby inwestowania i pełni optymizmu zaczniemy na wyścigi je kupować, będzie to pewnie sygnałem, że właśnie buduje się kolejny kryzys.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?