Najważniejszą wydaje się utrzymanie jak najwyższego tempa wzrostu gospodarczego. – Jeśli dla przykładu przez następne dziesięć lat Polska gospodarka będzie rosnąć realnie w tempie 4 proc., to wówczas na koniec tego okresu nasz PKB, a więc niejako tort dostępny do podziału, będzie blisko jedną czwartą większy niż gdyby gospodarka rosła po 2 proc. – podkreśla ekspert z Banku Pekao SA.
Jest więc o co zawalczyć, przy większym „torcie" łatwiej będzie zaspokoić potrzeby poszczególnych grup społecznych, co dotyczy służby zdrowia, edukacji, polityki prorodzinnej, aktywizacji zawodowej osób starszych.
Ludność | W 2015 roku Polaków będzie o niemal 4,5 mln mniej niż dzisiaj
Jak wynika z prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, liczba ludności w Polsce będzie systematycznie spadać i za dekadę ma wynieść ok. 37,43 mln. GUS w swojej kolejnej prognozie, dla gmin na lata 2017–2030, podkreśla dodatkowo, że w 2016 r. odsetek osób starszych (w wieku 65 i więcej lat) był wyższy niż 20 proc. w zaledwie 4 proc. gmin, z kolei w 2030 r. gminy z udziałem osób starszych przekraczającym 20 proc. będą stanowiły już prawie dwie trzecie wszystkich gmin w Polsce. Dodatkowo wyniki prognozy GUS wskazują, że w 2030 r. liczba urodzeń będzie większa od liczby zgonów jedynie w 599 spośród 2478 gmin.
Do 2030 r. – jak prognozuje GUS – większość głównych ośrodków miejskich odnotuje spadek populacji. Spośród 39 miast powyżej 100 tys. mieszkańców jedynie w sześciu wystąpi wzrost liczby ludności (Rzeszów, Warszawa, Gdańsk, Kraków, Wrocław oraz Zielona Góra).
– Przygotowując długookresowe prognozy makroekonomiczne, opieramy się na projekcjach demograficznych ONZ. Mają one różne warianty, zależne między innymi od dzietności. W wariancie średnim w 2030 r. populacja Polski będzie mniejsza o 4 proc., czyli o 1,5 miliona osób. Jednak przy wysokiej dzietności mógłby to być spadek tylko o 1 proc., a przy niskiej dzietności aż o 8 proc. – mówi Mariusz Kapuściński, ekonomista na Europę Centralną i Wschodnią w Banku BGŻ BNP Paribas.
Opinie
Jeremi Mordasewicz, ekspert gospodarczy Konfederacji Lewiatan
Na PPK najmocniej skorzysta gospodarka. Do firm trafi tani długoterminowy kapitał. To napędzi inwestycje i innowacyjność. Wzrośnie produktywność. W górę pójdą płace. A pochodną płac są emerytury.
Niewątpliwie dzięki samemu dodatkowemu oszczędzaniu w ramach PPK nasze emerytury też będą wyższe. Obawiam się jednak, że udział Polaków w tym programie nie będzie wysoki. To dlatego, że nasz powszechny system emerytalny ma zapewniać świadczenie na poziomie wyższym niż minimalny. Możemy się spodziewać z niego 2000–3000 zł emerytury. Gdyby dawał on świadczenie na poziomie minimum socjalnego, powiedzmy 600 zł, za które nie da się przeżyć, to skłonność do dodatkowego oszczędzania byłaby wyższa. Druga sprawa to wysokość składek na ubezpieczenia społeczne. Pochłaniają one 1/4 pensji wynagrodzenia netto pracownika. To dużo. Zwłaszcza dla młodych, którzy mają na utrzymaniu dzieci i muszą spłacać kredyt. Ich po prostu nie będzie stać na dodatkowe odkładanie pieniędzy na emeryturę. Odkładać mogą w tym programie bogaci, rolnicy, którzy płacą niskie składki i będą mieli niskie emerytury, osoby zatrudnione na umowach o dzieło. Dla nich PPK mogą być atrakcyjne.
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha
W Polsce jest potrzebny system zachęt do dodatkowego oszczędzania, choćby na emerytury.
To, co rząd może zrobić od ręki, to likwidacja podatku od dochodów kapitałowych, zwanego podatkiem Belki. Następne w kolejności mogłoby być udomowienie długu. Chodzi o to, by polski obywatel mógł kupować obligacje polskiego rządu na takich samych warunkach jak zagraniczne instytucje. Dziś oferuje mu się warunki gorsze niż te, z których korzysta zagraniczny kapitał spekulacyjny. I jeszcze jedno. Dlaczego nie mamy polskiego Warrena Buffetta? Bo Buffett mógł zebrać na swój pierwszy fundusz pieniądze od swoich sąsiadów: lekarzy, prawników... Gdyby zderegulowano polski rynek, pozwoliłoby to i naszym obywatelom gromadzić oszczędności w podobny sposób. A to tylko trzy proste sposoby zachęcenia Polaków do oszczędzania.
Co do PPK, to mamy tu podobne uprzywilejowanie instytucji zarządzających gromadzonym kapitałem kosztem oszczędzających jak w przypadku OFE. Mają pobierać wysokie wynagrodzenie, niewiele ryzykując. Nawet NBP zwracał uwagę na tę dysproporcję.