Od 2009 r. najważniejszy indeks amerykańskiego rynku akcji S&P 500 znajduje się w nieustannym trendzie wzrostowym. Symbolem byków ostatniej dekady w USA były spółki technologiczne, które przyniosły inwestorom olbrzymie zyski. Jednak obecnie lokujący swoje środki na amerykańskim rynku akcji coraz częściej odczuwają bardziej strach niż chciwość. Wszystko za sprawą wspomnianej zaawansowanej hossy w USA, a także wyraźnie pogarszającym się informacjom gospodarczym spływającym z najważniejszych gospodarek na świecie (nie można także zapominać o niepokojach politycznych takich jak wojna handlowa czy brexit).
Gdy zwiększa się niepewność inwestorów co do dalszej dominacji byków na rynku akcji, wtedy na znaczeniu zyskują spółki defensywne, o których mówimy, że są bardziej odporne na wpływ cykli koniunkturalnych. Jest tak dlatego, że na wyroby lub usługi tych przedsiębiorstw jest stały popyt, niezależnie od sytuacji gospodarczej. Do takich sektorów możemy zaliczyć np. dostawców prądu lub gazu, operatorów telekomunikacyjnych, dystrybutorów podstawowych artykułów konsumpcyjnych czy choćby dostawców dóbr i usług związanych z ochroną zdrowia. Zwolennicy dodawania spółek defensywnych do portfela podkreślają, że przecież nikt nie zrezygnuje z jedzenia czy telefonu komórkowego tylko dlatego, że sytuacja gospodarcza zacznie się pogarszać.
Cam Hui, który stale dostarcza inwestycyjne ciekawostki na Twitterze, zauważył, że w ostatnim czasie kilka sektorów uważanych za defensywne zachowuje się lepiej niż cały indeks S&P 500. Ekspert pokazał na wykresach, że trzy branże (Utilities – sektor użyteczności publicznej, Consumer Staples – producenci i dystrybutorzy dóbr podstawowych, Real Estate – szeroko rozumiane nieruchomości) w ostatnich tygodniach są w lepszej formie niż S&P 500. Mimo że ekspert skoncentrował się na bardzo krótkim terminie, to warto także zauważyć, że te trzy sektory pokazują wyraźnie swoją siłę od maja.