Takie tempo wzrostu gospodarczego po dwóch latach głębokiej recesji to naprawdę mizerny wynik. Zwłaszcza w przypadku brazylijskiej gospodarki. Dodatkowo, napięcia społeczne i strajki (m.in. w transporcie) nie tylko źle wpływają na koniunkturę, ale też tworzą wąskie gardła i tym samym podbijają ścieżkę inflacji, którą i tak winduje słabość waluty. Real, niezależnie od przyjętej miary, jest w piątce najbardziej niedowartościowanych walut z koszyka emerging markets, a do dolara w tym roku osłabiał się przejściowo nawet o 30 proc. Trudno zatem polemizować z tezą, że Brazylia stoi nad krawędzią gospodarczej przepaści, w którą może zostać zepchnięta w przypadku niekorzystnego wyniku wyborów prezydenckich.

Od rezultatu głosowania będzie przecież zależeć skala i tempo tak niezbędnych reform, zwłaszcza uzdrawiających finanse publiczne. Sytuacja na scenie politycznej jest przy tym – delikatnie mówiąc – zagmatwana. Do niedawna murowanym faworytem był Luiz Inacio Lula da Silva z Partii Pracujących, ale obecnie przebywa w więzieniu z zarzutami korupcji i wyrokiem sądu nie może kandydować. Desygnowany z jego namaszczenia Fernando Haddad cieszy się o połowę niższym poparciem: w świetle ostatnich sondaży można je szacować na nieco ponad 20 proc. To stawia go na drugiej pozycji za skrajnie prawicowym Jairem Messiasem Bolsonarem, który często określany jest mianem latynoamerykańskiego Trumpa, i w niedzielnej I turze może liczyć na około 30 proc. głosów. Pozostali kandydaci nie mają rzeczywistych szans na wejście do II tury odbywającej się 28 października. Powstaje zatem pytanie: kto z wiodącej dwójki daje większe szanse na reformy?

Haddad to zadeklarowany socjalista, przeciwnik prywatyzacji, orędownik zwiększenia wydatków rządowych. Z tego powodu Bolsonaro – choć to bardzo kontrowersyjna postać – jawi się inwestorom jako mniejsze zło. Zawdzięcza to swojemu doradcy ekonomicznego, który przygotował wiarygodne plany niezbędnych reform systemu podatkowego oraz emerytalnego. Dlatego też w ostatnim tygodniu, po publikacji korzystnych dla prawicy sondaży, tak mocno odbił lokalny rynek akcji i real, a w ślad za nim cukier i kawa.

Problem z prawicowym kandydatem jest jednak taki, że może on przejawiać autorytarne zapędy, a rynki w pamięci mają świeży turecki przykład, do czego może to prowadzić. Radykalne poglądy sprawiają też, że ma bardzo silny elektorat negatywny. W rezultacie ostateczny wynik wyborów absolutnie nie jest przesądzony. Zwłaszcza że nie jest pewne, jak Bolsonaro będzie znosić trudy kampanii po wrześniowym ataku nożow- nika...

Bartosz Sawicki kierownik działu analiz, DM TMS Brokers