Przepływy kapitału z tytułu bezpośrednich inwestycji zagranicznych wyniosły w 2018 r. 1,3 bln USD, o 13 proc. mniej niż rok wcześniej – podała w opublikowanym w środę wieczorem raporcie Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD). Był to już trzeci rok z rzędu, gdy wartość takich transakcji zmalała. Tym samym znalazła się na poziomie najniższym od 2009 r., gdy światowa gospodarka zmagała się z recesją.
Polska znów atrakcyjna
W ub.r. globalna gospodarka zaczęła tracić impet w porównaniu z 2017 r., a przepływy z tytułu BIZ są zwykle skorelowane z tempem wzrostu globalnego PKB. Tym razem jednak spadek wartości tego rodzaju inwestycji miał według UNCTAD inne przyczyny.
W największym stopniu przyczyniły się do niego wprowadzone w 2017 r. zmiany w systemie podatkowym w USA, które skłoniły amerykańskie koncerny do sprowadzenia zakumulowanych za granicą zysków do kraju. Ucierpiały na tym przede wszystkim inne gospodarki rozwinięte, m.in. europejskie. Do Europy z tytułu BIZ napłynęło w ub.r. zaledwie 171,9 mld USD, o 55 proc. mniej niż rok wcześniej. Zdecydowanie lepszy pod tym względem był nawet 2013 r., gdy strefa euro zmagała się z kryzysem fiskalnym.
Europy Środkowo-Wschodniej repatriacja zysków przez amerykańskie firmy nie dotknęła. Z danych UNCTAD wynika, że wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce wyniosła w ub.r. 11,5 mld USD, o około 25 proc. więcej niż rok wcześniej. Stało się tak pomimo utyskiwań przedsiębiorstw na brak rąk do pracy oraz rosnących szybko płac, które teoretycznie mogą obniżać atrakcyjność inwestycyjną Polski.
– Problemy demograficzne, które sprawiają, że w Polsce zaczyna brakować pracowników, ma cała Europa. A my sobie z nimi dość dobrze radzimy, przyciągając imigrantów – komentuje Marcin Mazurek, ekonomista z mBanku. – Trzeba jednak pamiętać, że odrabiamy straty, bo w 2017 r. spadek inwestycji zagranicznych napływających do Polski wyniósł aż 41,5 proc. i był niemal dwukrotnie głębszy niż na całym świecie – dodaje Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK.