Również spadek liczby ofert pracy publikowanych w „pośredniakach” nie musi być li tylko efektem nowych przepisów. – Dane wskazują na zmniejszony popyt na pracę oraz ograniczenie procesów rekrutacyjnych w przedsiębiorstwach, przy jednoczesnym braku masowych zwolnień grupowych – komentuje Mariusz Zielonka. Świadczą o tym też choćby statystyki publikowane przez Grant Thornton: w listopadzie pracodawcy na 50 największych portalach rekrutacyjnych w Polsce opublikowali jedynie 209 tys. nowych ogłoszeń o pracę, o ponad 44 tys. (17 proc.) mniej niż rok wcześniej i najmniej od pandemicznego 2020 r. – Mimo cyklu obniżek stóp procentowych przez NBP, mechanizm transmisji polityki monetarnej działa z opóźnieniem. Firmy wciąż odczuwają skutki drogiego kapitału z ubiegłych lat – komentuje Maciej Michalewski, CEO Element. System Rekrutacyjny. – Optymistyczne prognozy PKB dla Polski na 2026 r. w zderzeniu ze spadkiem ofert sugerują zjawisko „jobless recovery”, czyli ożywienia gospodarczego opartego na inwestycjach publicznych i wzroście produktywności – w tym dzięki AI – a nie na masowym tworzeniu nowych etatów – dodaje.
Trudna droga rynku pracy
Ekonomiści mówią o tym, że polska gospodarka się restrukturyzuje, a efektem jest – jak wskazuje Zielonka z Lewiatana – „model wzrostu bezzatrudnieniowego”. – Pracodawcy reagują na rosnące koszty pracy ucieczką w automatyzację i wydajność – mówi. W podobnym tonie wyraża się Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego. – Dla wielu firm w Polsce szokiem były bardzo duże podwyżki płacy minimalnej dwa lata z rzędu, w latach 2023-2024. To podkopywało ich dotychczasowy model biznesowy – wyjaśnia. Dodaje jednak, że również inne firmy często ograniczają rolę zatrudnienia ze względu na dynamiczne zmiany w globalnym otoczeniu i rosnącą konkurencję.
Te procesy mogą być bolesne dla części pracowników – część z nich może tracić pracę, a znalezienie nowej będzie trudniejsze niż kilka lat temu. – To już nie jest sytuacja jak w 2021-2022 r., że to pracownicy stawiają warunki. Obecnie oni są raczej biorcami pracy, a ich siła przetargowa jest niższa – zauważa Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku. Efekt tych strukturalnych przystosowań widać choćby w badaniach nastrojów konsumenckich Polaków. Jedno z pytań w ankiecie dotyczy przewidywań dla poziomu stopy bezrobocia w kolejnych dwunastu miesiącach. Mimo powrotu solidnego wzrostu PKB w latach 2024-2025, pozostają one wyraźnie podwyższone, wzrostu bezrobocia spodziewa się około 40 proc. badanych (a spadku tylko niespełna co dziesiąty).
Jednocześnie ekonomiści podkreślają, że ten trudny okres może być potrzebny gospodarce, aby ograniczone zasoby siły roboczej w Polsce „przemieszczały” się do sektorów o wyższej produktywności. – Dochodzimy do zdrowych zmian strukturalnych. To będzie nieprzyjemne w krótkim terminie, ale w długim to warunek konieczny utrzymania wzrostu gospodarczego – mówi Mazurek. – Nawet jeśli część firm nie przetrwa, to de facto trochę o to chodzi w rozwoju gospodarczym, żeby przesuwać się wyżej na drabinie tworzenia wartości dodanej. Mówiąc obrazowo: od taniości do jakości – dodaje Bujak.
Mimo tego mało sielankowego obrazu należy wyraźnie podkreślić: Polska pozostaje krajem o niemal najniższej w UE stopie bezrobocia, i choćby ze względów demograficznych brak pracy nie powinien być problemem jeszcze długo. W badaniu Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że niedostępność pracowników wciąż pozostaje jedną z największych barier w działalności firm, mówi o tym niemal co druga (acz jeszcze więcej, bo dwie trzecie, wskazuje na koszty pracownicze). Z analiz PIE wynika też, że wciąż przygniatająca większość firm w Polsce planuje utrzymywać zatrudnienie (około 85 proc.), a odsetki tych, które planują zwalniać i tych, które chcą zatrudniać, są mniej więcej równe (7 vs. 8 proc.). Ba, badanie ManpowerGroup buduje dużo lepsze perspektywy: zgodnie z nimi wzrost zatrudnienia w pierwszym kwartale 2026 r. planuje nawet 36 proc. firm, a redukcje 13 proc. Co więcej, w każdym badanym sektorze zarysowuje się przewaga tych pierwszych: najsilniejsza w motoryzacji i usługach profesjonalnych, naukowych i technicznych, relatywnie najmniejsza w sektorze publicznym i ochronie zdrowia. Nadzieje na poprawę popytu na pracę w 2026 r. można też wyciągać z trwającego cyklicznego ożywienia w gospodarce, które w 2026 r. zostanie jeszcze „podkręcone” m.in. przez wzrost inwestycji publicznych.