Spotykamy się co jakiś czas i pytanie, które zadaję praktycznie zawsze dotyczy pracy maklerów i doradców. Jaka jest ich przyszłość? Kontakty między maklerami, doradcami a klientami biur w zasadzie bardzo mocno zostały ograniczone. Dzisiaj wszystko odbywa się w sferze cyfrowej. Czy jest sens starać się o licencję maklera i doradcy?
Myślę, że takim najlepszym wyznacznikiem tego jest rynek, który trochę tak jak na rynku kapitałowym pokazuje, jaka jest właściwa cena danego aktywa, również w przypadku licencji maklerskiej. Takim wyznacznikiem tego, czy warto się o to starać, czy jest po licencji praca, czy jest zainteresowanie wśród pracodawców licencjami jest chociażby fakt, ilu jest kandydatów na egzamin maklerski. W październiku było 376 osób. Historycznie to najwyższy wynik pewnie od około 20 lat. A kiedy się widzieliśmy około półtora roku temu, mówiliśmy o najwyższych wynikach sprzed 10 lat: około 240 osób na każdy egzamin. To pokazuje, że bardzo wiele osób jest zainteresowanych zdobywaniem licencji - i widzimy to w praktyce. Dwie grupy, które są zainteresowane licencjami, to osoby młode, które właśnie są w toku studiów i wiedzą, że studia nie są wystarczającym elementem do znajdowania nowej pracy, do przebijania się pomiędzy innymi kandydatami. A druga grupa - myślę, że równie liczna - to osoby, które już pracują na rynku finansowym i chcą albo rozwijać swoje kompetencje, albo zmienić ścieżkę zawodową lub swój zakres kompetencji w ramach danej firmy. Niemniej oni wszyscy mają jeden cel: rozwój kariery, swój rozwój zawodowy. I tu odpowiadając na pytanie tak trochę naokoło: czy jest w związku z tym praca? Jak najbardziej tak, bo widzimy to po liczbie ofert pracy, w których związek maklerów i doradców pomaga.
Czy to nie jest tak, że ci ludzie mają jakieś ambitne plany, a później zderzają się ze ścianą, bo okazuje się, że tej pracy właśnie nie ma, albo jest mniej płatna niż sobie wyobrażali, albo wreszcie ten rozwój nie przebiega tak, jakbym miał wyglądać?
Jeżeli chodzi o to zderzenie się z rzeczywistością, że potem tej pracy nie ma, no to jeżeli mówimy i myślimy o takiej pracy w charakterze maklera z szelkami z lat 90, gdzie faktycznie jest on pośrednikiem pomiędzy klientem a giełdą i przekazuje zlecenia, to bez wątpienia takiej pracy nie ma. Ale to dobrze, bo tak jak rynek kapitałowy się rozwinął, tak i też zakres działań maklerów i doradców się zmienił. To już nie są funkcje czysto przekaźnikowe, tylko analityczne, funkcje menedżerskie, funkcje doradcze, budowania portfela, przygotowywania portfeli pod klientów, pod konkretne rozwiązania modelowe.
Ale kandydat ma wizję maklera-wilka z Wall Street...
Ten wilk z Wall Street przejawia się we współczesnych social mediach, ale niekoniecznie w tej dobrej formie. I to nie są maklerzy i doradcy. I bardzo z tym mitem, z tym wizerunkiem walczymy. Takiej pracy nie ma. I jeżeli ktoś poszukuje takiej pracy, to pewnie nie ma sensu robić licencji, bo takiej pracy nie będzie. Natomiast jeżeli ktoś jest zainteresowany rozwojem na rynku finansowym - specjalnie używam słowa finansowym a nie kapitałowym, bo to może być tak łączone, że jeśli makler to musi być rynek kapitałowy, musi on pracować na giełdzie. Otóż nie musi. Te kompetencje są też potrzebne w consultingu, w kancelariach prawnych, działach IR, w tradingu. W Związku Maklerów i Doradców mówimy kandydatom, przekonujemy ich, że licencja maklerska czy też doradcza nie nauczy cię inwestowania na rynku, więc to nie jest ten element umiejętności. To, co daje licencja i dlaczego te dwie grupy osób o licencję się starają, o których wspomniałem wcześniej, to jest informacja dla pracodawcy, że ten ktoś jest sumienny, pracowity, wytrwały, realizuje postawione przed sobą cele.
Brzmi to jak praca dla księgowego...
Każdy pracodawca chciałby zatrudnić osobę, która jest sumienna, pracowita, realizuje cele, jest zaangażowana i chętnie podejmuje nowe wyzwania i chce się czegoś nauczyć. Obecnie na każdym etapie widać, że praca wymaga uczenia się. I to uczenie nie kończy się razem ze studiami. Mówimy uff, koniec, teraz już będę tylko przybijał pieczątki (chyba poczta już też tak nie wygląda). Więc ta praca wygląda zupełnie inaczej. I oni nie zderzają się z rzeczywistością: ta rzeczywistość wygląda inaczej. Jeśli ktoś ją sobie tak wyobrażał, to może tak, ale na pewno nie jest to wyobrażenie bazujące na faktach.