W I półroczu wynik netto grupy Elektrotim, która specjalizuje się w wykonawstwie instalacji elektrycznych, znacząco się pogorszył. Ciążyły kontrakty podpisane kilka lat temu i brak waloryzacji cen. Jednak jak zapowiada zarząd, wyniki na koniec roku będą lepsze, a w 2020 r. mogą być bardzo dobre.
Skonsolidowane przychody w I półroczu wyniosły 122,48 mln zł w porównaniu ze 112,95 mln zł rok wcześniej. Strata netto wzrosła natomiast dwukrotnie i wyniosła 13,43 mln zł wobec 6,65 mln zł rok wcześniej. Spółka tłumaczy, że na zwiększenie strat wpłynęły kontrakty, które zostały zawarte kilka lat temu.
– Przyczyną tych wyników są ceny, które zostały uzgodnione z zamawiającymi w latach 2016–2017 bez możliwości waloryzacji kontraktów budowlanych – tłumaczy Andrzej Diakun, prezes Elektrotimu. Jednak jak podkreśla zarząd, spółka będzie starała się na drodze sądowej wywalczyć waloryzację cen tych kontraktów.
Grupa nie ma problemu z pozyskiwaniem nowych projektów i budowaniem portfela zamówień, który na koniec sierpnia opiewał na 248,6 mln zł i był o 21 proc. większy rok do roku. Jest to jedna z najwyższych wartości w historii spółki. Ponadto, jak informuje zarząd, prognoza na wrzesień mówi o pozyskaniu zamówień za około 32 mln zł. Spółka boryka się jednak z innym problemem, jakim jest długi cykl konwersji gotówki w związku ze zwłoką odbioru produktów i usług.
– Portfel zamówień powinien być dopasowany do mocy wykonawczych, obecnie sobie z tym radzimy. Problemem, z którym spotyka się Elektrotim, to duża wartość produkcji niesprzedanej. Z różnych powodów zamawiający albo nie odbierają projektów, albo odbiór rzeczy wykonanych znacznie się przedłuża – tłumaczy Diakun. Na koniec czerwca grupa miała 50 mln zł w zainwestowanych i opłaconych materiałach i usługach, których klienci jeszcze nie kupili.