Pogłębiające się kłopoty właścicieli hoteli w Polsce przyciągają inwestorów oportunistycznych, zdaniem Agaty Jandy, dyrektor działu doradztwa hotelowego w JLL.

– Kapitału poszukującego możliwości ulokowania jest mnóstwo. Myślę, że w tym roku możemy być świadkami transakcji. Na razie widać, że potencjalni inwestorzy oportunistyczni liczą na większe dyskonto, bo ryzyko inwestowania na rynku obarczonym tak dużą niepewnością chcą zrekompensować odpowiednio niższą ceną – mówi Janda. – Ktokolwiek będzie kupował teraz hotel, nie wie, kiedy nastąpi pełne odmrożenie restrykcji, w jakim stopniu biznes powróci, jak bardzo zmienią się potrzeby gości. Trudno zatem w sposób kompetentny i miarodajny prognozować wyniki finansowe dla hoteli na najbliższe miesiące, a to ma wpływ na obecne wyceny – podkreśla.

Polski rynek hotelowy jest rozdrobniony, to w większości obiekty należące do prywatnych przedsiębiorców.

– Do tej pory hotelarze radzili sobie z lockdownem, wykorzystując rezerwy gotówki wygenerowane w poprzednich okresach, przesuwając fundusz remontowy na pokrycie bieżących wydatków, ale skończyły się moratoria na obsługę finansowania dłużnego, a banki niechętnie udzielają kredytów obrotowych. Przedsiębiorcom kończą się możliwości i narzędzia, sytuacja jest dramatyczna – nie ma szans na jakiekolwiek planowanie i sensowne zarządzanie biznesem. Wielu właścicieli jest już zmęczonych i sfrustrowanych, żyje w rzeczywistości bez przychodów i ma dość nierównej walki. To zaczyna powoli motywować niektórych do sprzedaży – mówi Janda. ar