Wydaje się, że nadszedł właściwy czas na atak tego oporu, patrząc, że złoto ustanowiło w kwietniu nowe historyczne szczyty. Rosnące ceny kruszców napędza wzrost ryzyka geopolitycznego na Bliskim Wschodzie, ale nie tylko. Poprawa sytuacji gospodarczej wspiera ceny większości surowców, co rykoszetem przekłada się także na metale szlachetne. Indeks cen surowców (CRB Commodity Index) zyskał w tym roku już 12 proc., czyli odrobił z nawiązką zeszłoroczną stratę w wysokości 5 proc. Ewidentnie wpływa to negatywnie na prognozy inflacyjne, co w tym przypadków jest pozytywne dla złota i srebra, ponieważ najważniejsze banki centralne nie rozważają na ten moment zacieśniania polityki monetarnej. Przekłada się to na spadek realnej stopy procentowej, co jest korzystne dla kruszców.
Zauważalny jest wzrost popytu na srebro inwestycyjne. Ciekawostką jest, że amerykańska sieć supermarketów Walmart dodała w ostatnim czasie do swojej oferty srebrne monety, które cieszą się dużym zainteresowanie. Obecna skala zakupów srebra inwestycyjnego jest nieporównywalna do okresu po wybuchu pandemii, więc jest jeszcze sporo miejsca na wzrost popytu. Z moich dość optymistycznych założeń wychodzi, że cena srebra mogłaby w tym roku wzrosnąć do 34 dolarów za uncję. Powiązane byłoby to ze wzrostem ceny złota do 2600 dolarów.