Oczekiwania się potwierdziły. To amerykańskie dane o inflacji miały mieć w środę kluczowy wpływ na rynek walutowy i złotego, i faktycznie miały. Nasza waluta w ostatnich dniach, pokazywała dużą siłę. Odczyty z USA okazał się jednak pretekstem do korekty tego ruchu.
Inflacja w USA namieszała na rynkach walut
Co prawda już rano widzieliśmy osłabienie naszej waluty, ale wtedy było ono jeszcze niewielkie. Prawdziwe problemy zaczęły się później. Odczyt inflacji w USA wypadł powyżej oczekiwań. To odsuwa w czasie perspektywę obniżek stóp procentowych w USA, a tym samym był to także pretekst do umocnienia dolara na globalnym rynku.
- Dane zdecydowanie nie ugruntują w Fed przekonania, że niebawem będzie można bezpiecznie przystąpić do obniżek stóp procentowych pozostających od lipca ubiegłego roku w najwyższym od przeszło dwóch dekad przedziale 5,25-5,50 proc. Miesięczne skoki cen są w tym roku dwa razy silniejsze niż wzrosty cen, przy których osiągany jest cel inflacyjny. W takich warunkach furtka do obniżek coraz wyraźniej się zamyka - wskazuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl
Presja na złotego
Mocniejszy dolar to słabszy złoty. Po południu nasza waluta traciła wobec dolara nawet ponad 1 proc. i ten był wyceniany na 3,96 zł. Złoty stabilnie natomiast zachowywał się w stosunku do euro. W tym układzie tracił jedynie 0,1 proc. i euro po południu kosztowało 4,26 zł.
Bartosz Sawicki wierzy jednak, że dolar w dłuższej perspektywie będzie tracił na wartości, a to powinno pomagać złotemu. - Długoterminowe perspektywy dolara postrzegamy negatywnie, oczekując kilkuprocentowego spadku jego wartości w relacji do euro w pozostałej części roku. Obniżanie się dochodu do dyspozycji amerykańskich gospodarstw domowych i przegryzanie się przez wskaźniki inflacyjne niższych kosztów najmu domów powinny w pewnym momencie oddziaływać w kierunku słabnięcia presji na ceny — mówi Sawicki. Prognozy fintechu Cinkciarz.pl zakładają, że punkt równowagi w notowaniach na dobre przesunie się w testowane już w minionych dniach okolice 4,25. - W rezultacie na koniec roku za dolara powinniśmy płacić niewiele więcej niż 3,70 zł - wskazuje Sawicki.