Emocji na rynku walutowym w piątek było jak na lekarstwo. Zestawiając je z tym co działo się tego dnia na warszawskiej giełdzie, można nawet potocznie powiedzieć, że była to „plaża”. Kurs złotego przez cały dzień zachowywał się bowiem stabilnie, bo i nie dostał nowych impulsów do działania. Po południu euro było wyceniane na 4,29 zł. Dolar kosztował 3,94 zł. Czyli były to poziomy, które widzieliśmy w czwartek wieczorem.

- Eurodolar podlegał w piątek stabilizacji, co powodowało brak większych zmian wokół złotego. Krajowe dane nie przyniosły większych zaskoczeń, inflacja za styczeń wyniosła 3,7 proc., a za luty 2,8 proc. W marcu odczyt ma być w ramach celu inflacyjnego NBP, jednak najpewniej będzie to wskazanie o najniższej dynamice w 2024 r. - komentuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.

Tydzień złotego na „zero”

Jaki jest obraz całego tygodnia? Gdyby patrzeć na pierwszą jego część, można by powiedzieć, że złoty pokazał pazury. Para EUR/PLN pogłębiała spadek po przełamaniu poziomu 4,30. W drugiej części, głównie za sprawą mocniejszego dolara, złoty tracił jednak na wartości. Analitycy w dłuższym terminie pozostają jednak optymistami, jeśli chodzi o złotego. Na jego korzyść działa bowiem co najmniej kilka elementów: odblokowane pieniądze z KPO, jastrzębia postawa Rady Polityki Pieniężnej czy też perspektywa słabszego dolara na globalnym rynku.