To nie był udany dzień w wykonaniu naszej waluty. Od początku dnia widzieliśmy presję na jej osłabienie, co generalnie wpisuje się w nastroje, jakie panują na rynku od kilku dni. Wtorkowy ruch, w odróżnieniu jednak od tych wcześniejszych, był bardziej wyrazisty.
Po południu za dolara trzeba było płacić prawie 4,04 zł, czyli ponad 1 proc. więcej niż w poniedziałek. To najwyższa wartość od ponad miesiąca. Drożało o 0,5 proc. także euro, które kosztowało w drugiej części dnia 4,39 zł, a w ciągu dnia przebiło na moment nawet 4,40 zł. Ostatni raz takie wartości widzieliśmy w połowie listopada ubiegłego roku.
Co z obniżkami stóp procentowych przez Fed?
Naszej walucie szkodzi przede wszystkim schłodzenie nastrojów na światowych rynkach, co przekłada się na mocniejszego dolara. Para EUR/USD zjechała dzisiaj poniżej 1,09, gdyż rynek zaczyna wątpić w to, że w marcu dojdzie do obniżek stóp procentowych przez Fed. Silniejszy dolar to zwyczajowo powód do osłabienia złotego.
- Trzymiesięczna linia trendu wzrostowego, która przebiega przy 1,09, została złamana. Nie jest to bynajmniej wynik tylko słabości euro (zwłaszcza, że indeks ZEW z Niemiec przewyższył w styczniu oczekiwania i wzrósł do 15,2 pkt.), a bardziej obserwowanego umocnienia się dolara na szerokim rynku. Kolejne ważne poziomy to 1,0865 i 1,0830 — wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
„Polskiej walucie nie zagraża trwała przecena”
Bez większego echa przeszła dzisiaj publikacja dotycząca inflacji bazowej w Polsce. - W grudniu jej dynamika obniżyła się z 7,3 do 6,9 proc. r/r, osiągając najniższą wartość od lutego 2022 r. W porównaniu z listopadem ceny z wyłączeniem najbardziej zmiennych kategorii podniosły się o 0,3 proc., co jest wynikiem powyżej historycznej przeciętnej dla grudnia. Istnieje ryzyko, że dość silna presja cenowa w kategoriach bazowych to obrazek, do którego będziemy musieli się przyzwyczaić. Będzie to pochodna przyspieszenia wzrostu gospodarczego, kilkuprocentowego odbicia konsumpcji i silnego rynku pracy. Przez cały 2024 r. powinna utrzymywać się kilkuprocentowa, dodatnia dynamika realnych wynagrodzeń. Nie bez znaczenia będą także ostre podwyżki płacy minimalnej oraz wynagrodzeń w sferze budżetowej — wskazuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl.