W sobotę miały miejsce wybory prezydenckie na Tajwanie, które przeszły na rynkach zadziwiająco bez echa. Co prawda wygrał lider sondaży, więc wielkiego zaskoczenia nie ma (choć w końcówce kampanii jego przewaga topniała), to jednak znaczenie tych wyborów jest potencjalnie olbrzymie. Wygrana Lai Chin-te, pro-amerykańskiego kandydata w teorii wiele nie zmienia, bo oznacza utrzymanie linii władzy. Jednak Chiny liczyły na zmianę na tym stanowisku na kandydata pro-chińskiego, z którym proces włączenia Tajwanu – co Xi obiecał na początku obecnej kadencji – można byłoby przeprowadzić stopniowo, być może nawet w postaci ledwo zauważalnych kroków. Ta opcja właśnie została zdjęta ze stołu. Piłka jest po stronie Pekinu, bo to na Xi jest presja wywiązania się z obietnicy. Jak będzie chciał to rozegrać? Bloomberg przedstawił symulację, w której sama blokada Tajwanu wywołałaby kryzys porównywalny z Globalnym Kryzysem Finansowym. Nie wydaje się, aby miało to nastąpić w najbliższej przyszłości, Chiny raczej będą budować presję stopniowo, ale wątek jest absolutnie wart obserwacji.
Kwestie geopolityczne mają to do siebie, że rynki żyją nimi krótko, o ile nie zachodzi większa zmiana. Z tego względu globalny kapitał już niemal zapomniał o Ukrainie, gdzie w zasadzie od roku mamy impas. W Davos toczyły się rozmowy, które miały wypracować jakiś plan, ale skończyło się na niczym. Pojawia się coraz więcej głosów, iż Kijów powinien pójść na pewne ustępstwa, gdyż czas gra na jego niekorzyść. Dla nas – i naszej waluty, to jest jednak pewne uśpione ryzyko, które może dać o sobie znać.
Względnie świeży temat czyli napięcia na Bliskim Wschodzie pozostaje aktualny, choć prowadzona przez Izrael operacja trwa już ponad 100 dni. Najnowszym wątkiem jest terroryzowanie przez bojówki Huti Kanału Sueskiego, co jest problemem gospodarczym, choć nie w skali mogącej zagrozić większym kryzysem. Wydaje się, że ryzyko naprawdę dużej eskalacji (np. włączenie się Iranu) jest umiarkowane, ale niezerowe.
Ten obraz tworzy pewien problem w ocenie perspektyw złotego. Poluzowanie narracji przez Fed przy jednoczesnym utrzymywaniu stóp bez zmian w Polsce powinno tworzyć sprzyjające warunki do umocnienia naszej waluty. Z kolei jakikolwiek większy wzrost napięć to automatyczne umocnienie dolara i jednoczesne osłabienie złotego. Dziś o 9:15 euro kosztuje 4,36 złotego, dolar 3,98 złotego, frank 4,67 złotego, zaś funt 5,08 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA