Boris Johnson może cieszyć się na tyle komfortową większością w Izbie Gmin (ponad 360 miejsc przy 326 wymaganych), że Brexit jest w zasadzie przesądzony. Wielka Brytania powinna wyjść z UE z końcem stycznia, ale na tym nie koniec – rozpocznie się żmudny okres negocjacji w temacie przyszłych relacji z UE, kiedy to ta wspomniana komfortowa większość w Izbie Gmin, może się premierowi przydać. Pewien etap został jednak zamknięty, co oznacza spadek ryzyka politycznego. Funt zdaje się, że to już zdyskontował. Teraz pozostaje ocena tzw. ryzyka gospodarczego – na ile Brexit zaszkodzi słabnącej m.in. przez czynniki zewnętrzne gospodarce Wielkiej Brytanii.

Teraz umowa handlowa USA-Chiny. Od razu zwrócę uwagę, że nic nie zostało jeszcze formalnie podpisane. Według doniesień Amerykanie złożyli wiążącą ofertę, która powinna zadowolić Chiny (jest mowa o odwróceniu wojny na cła), a Chiny podobno zobowiązały się do zakupów towarów rolnych w kwocie nie niższej, niż 50 mld USD. Strona chińska jednak oficjalnie milczy, a z przecieków wynika, że Pekin nie jest do końca zadowolony z tego, co „narzucili" Amerykanie. Zaakcentujmy jeszcze raz to słowo – narzucili. Mam wrażenie, że Trump podobnie jak robił to wcześniej, ponownie próbuje działać metodą faktów dokonanych. Jeżeli teraz Chiny nie podpiszą „świetnego" porozumienia, to nie będzie to bynajmniej wina Trumpa, a on sam będzie miał dobrą wymówkę do tego, aby dalej robić to, co najpewniej zamierzał, czyli dociskać Chiny na swój sposób. Obawiam się też, że umowa jest na swój sposób „papierowa", częściowo pod presją Chin pewne wrażliwe tematy najpewniej zostały przeniesione do tzw. fazy drugiej, która jednak nie zacznie być negocjowana przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na listopad 2020 r. Dlatego też wydaje się, że Chiny nie za bardzo mają interes w tym, aby odrzucać ofertę USA. A Trump ugra na tym dwie rzeczy – zamrożenie i częściowe zdjęcie obciążeń celnych może pozwolić amerykańskiej gospodarce relatywnie dobrze dotrwać do przyszłorocznej jesieni, a dodatkowo zakupy produktów rolnych przez Chiny, mogą wesprzeć amerykańskich farmerów, którzy tym samym najpewniej ponownie poprą go w wyborach.

Czy amerykańsko-chiński deal, który najpewniej dzisiaj wieczorem zostanie formalnie potwierdzony przez obie strony, może jeszcze jakoś wpłynąć na rynki? Częściowo ruch ten został zdyskontowany, a jeżeli umowa zostanie rzeczywiście zinterpretowana jako „papierowa", to czym tu się nadmiernie ekscytować? Konflikt zostanie zamrożony i częściowo „rozbrojony", ale tylko czasowo- na kilkanaście miesięcy. Dodatkowo przed nami ostatni „normalny" tydzień przed Świętami, gdzie większość myśli już tylko o tym, aby jakoś dotrwać, co bardziej przekłada się na domykanie pozycji, niż inicjowanie nowych, silnych trendów.

Sporządził:

Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ