Piątek przynosi mieszane nastroje na rynku walut - w efekcie zmiany w wycenie dolara nie są zbyt duże. Nadal słaba pozostaje turecka lira (traci dzisiaj 0,54 proc.), a także waluty naszego regionu CEE (choć drugi w zestawieniu złoty słabnie zaledwie o 0,13 proc., a trzeci forint o 0,11 proc.). W przestrzeni G-10 nie najlepiej radzi sobie funt, który za bardzo nie podniósł się po wczorajszym spadku wywołanym doniesieniami, że mimo obiecujących informacji z front negocjacji, nadal różnice w kluczowych sprawach są duże. Dzisiaj w brytyjskiej prasie (The Telegraph) pojawiły się doniesienia o rosnącej presji na rząd premiera Johnsona, aby szybko wprowadzić narodowy lockdown, który miałby potrwać do Świąt Bożego Narodzenia. Podobnie wygląda sprawa z EUR, któremu zaszkodziły wczorajsze komunikaty z Europejskiego Banku Centralnego o tym, że decydenci wykorzystają wiele dostępnych narzędzi, aby poluzować politykę już na grudniowym posiedzeniu (inwestorzy przestraszyli się wizji cięcia stóp). Dzisiaj cieniem kładą się doniesienia Financial Times o możliwych problemach z ratyfikacją ustaleń pakietu ratunkowego w parlamentach poszczególnych krajów UE, co może opóźnić uruchomienie pierwszych transz pomocy finansowej, jakie były planowane z początkiem 2021 r. Stabilny pozostaje dolar australijski - w tamtejszych mediach pojawił się mocny głos prezesa banku ANZ, który krytycznie wypowiedział się na temat ewentualnych cięć stóp procentowych przez RBA (posiedzenie już w przyszłym tygodniu). Najsilniejszą walutą jest dzisiaj japoński jen, na co wpływ miało fatalne zachowanie się nowojorskiej giełdy w handlu posesyjnym. Mocne rozczarowanie wynikami giganta Apple pociągnęło w dół całą branżę technologiczną.
OKIEM ANALITYKA - za nami październik, ale listopad nie będzie lepszy
Październik był okresem w którym wielu inwestorów zderzyło się z brutalną rzeczywistością - mowa o dynamicznym wzroście przypadków COVID-19 na świecie, a zwłaszcza w Europie, gdzie decydenci zareagowali nerwowo przywracając ostre ograniczenia. Najbardziej radykalny ruch wykonali Francuzi - miesięczny lockdown - ale i też mieli ku temu mocny powód za sprawą fatalnych statystyk. To wszystko doprowadziło do przesunięcia akcentów w stronę decydentów, którzy będą zmuszeni podjąć konkretne działania, które pozwolą zamortyzować negatywny wpływ ograniczeń na lokalne gospodarki. Ze strony polityków mamy już doniesienia o działaniach osłonowych, ale to może być zbyt mało. Jeżeli lockdown potrwa długo (a wydaje się perspektywa spadku nowych przypadków poniżej 5 tys. dziennie we Francji może być niewykonalna w miesiąc), to konieczny stanie się kompleksowy program wsparcia i odbudowy dla całej UE. Zwłaszcza, gdyby lockdowny zostały też wdrożone w południowych krajach Europy. Tymczasem na razie nie zamknięty został nawet lipcowy projekt w postaci pakietu ratunkowego - słabość legislacyjna na poziomie UE, może położyć się cieniem na kolejnych inicjatywach. Na wysokości zadania chciał stanąć wczoraj Europejski Bank Centralny, który zapowiedział poluzowanie polityki na grudniowym posiedzeniu - ale jeżeli będzie to nawet zwiększenie skali skupu aktywów w ramach PEPP, czy też kolejna runda TLTRO, a nawet cięcie stóp procentowych, to te bodźce nie zaczną wpływać na gospodarkę od razu. Innymi słowy, nawet jeżeli w końcu wzejdzie słońce, to najpierw musimy zmierzyć się z tą potężną burzą, która właśnie dotarła nad Europę.
Ale nie tylko Europa będzie w centrum zainteresowania rynków. Wybory prezydenckie w USA, które odbędą się w przyszłym tygodniu, będą rzutować na wiele klas aktywów. Tymczasem ich wynik wydaje się być niepewny. Nie możemy całkowicie odrzucić scenariusza w którym na ostateczny wynik wyborów będziemy musieli nieco poczekać. To oczywiście może wprowadzić dodatkowy, element zamieszania na globalne rynki.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ