W Chinach rozpoczęły się święta Nowego Roku i można się domyślać, że noworoczne życzenia były najmilszą częścią dwugodzinnej rozmowy prezydenta Bidena z Xi Jinpingiem. Liderzy zgodzili się co do wspólnych wysiłków w obszarze klimatycznym i w zasadzie na tym zgodność się zakończyła. Wszystkie inne elementy takie jak: handel, praktyki wobec firm, prawa człowieka, przejrzystość co do genezy COVID etc. stanowią podobnie zapalne punkty dyskusji, jak za prezydenta Trumpa (z którym Xi rozmawiał po raz ostatni w marcu ubiegłego roku). Fakt, iż Biden miał okazję współpracować z Xi jako wiceprezydent (za prezydentury Obamy) może pomóc w otwarciu komunikacji, ale nie będzie mieć praktycznie żadnego wpływu na dyskusję, gdyż wszystko, czego Ameryka chce od Chin, jest jednocześnie żywotnym interesem Pekinu. Biden powiedział jasno na spotkaniu z Senatorami, że o ile USA nie zwiększą wysiłków, to Chiny będą zwiększać przewagę. Wiadomo, że nie ma mowy o redukcji ceł. USA (teoretycznie przy współpracy z partnerami) mają też wybiórczo ograniczyć eksport kluczowych technologii. Jest to jednak „zbyt mało, zbyt późno" i powstaje pytanie, co jeszcze może zrobić administracja Bidena. Kluczowe będzie to, czy kolejne ewentualne ruchy prowadzić będą do de-globalizacji gospodarki.
Podobny kierunek mamy w przypadku Brexitu, dlatego tak ważnym było uniknięcie scenariusza Brexitu bez porozumienia. To się udało, ale już teraz widać, że porozumienie jest dziurawe. Kwestia, którą niemal przemilczano przy podpisywaniu porozumienia (a która wcześniej długo była punktem spornym) nadal pozostaje w praktyce nierozwiązana – Irlandia Północna nadal pozostaje w unijnej strefie wolnego handlu, a kontrole mają miejsce na granicy morskiej z resztą Wielkiej Brytanii. Proszę sobie wyobrazić kontrole celne między np. śląskim i dolnośląskim. Wywołuje to oczywiste wzburzenie Brytyjczyków, a jednocześnie Unia grozi wstrzymaniem dostaw... szczepionek, jeśli porozumienie nie będzie respektowane. Na razie nie zaszkodziło to notowaniom funta, który od października regularnie zyskuje względem dolara, ale jest to potencjalny punkt zapalny.
Główną pozycją piątkowego kalendarza są dane o nastrojach konsumenckich i oczekiwaniach inflacyjnych w USA (16:00). Z danych chyba jedynie te związane z inflacją mogą istotniej wpłynąć na rynki. Złoty zaczyna dzień od osłabienia. O 8:30 euro kosztuje 4,5087 złotego, dolar 3,7186 złotego, frank 4,1762 złotego, zaś funt 5,1342 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB