Największą ogłoszoną wczoraj zmianą był tzw. forward guidance, czyli to, co banki mówią o przyszłych stopach. W teorii miało być to narzędzie służące lepszej komunikacji, w praktyce stało się kolejnym instrumentem, który ma wybić inwestorom z głowy spekulowanie o jakichkolwiek podwyżkach. Po podniesieniu celu inflacyjnego z (nieoficjalnych) 1,8 na 2%, Bank zapowiedział też co musi się stać, aby w ogóle można było rozmawiać o podwyżkach. Warunek to wzrost inflacji w trakcie horyzontu projekcji do minimum 2% i utrzymanie się tam do jej końca. Projekcje są dość krótkie (maksymalnie 3 lata), zatem wzrost musi nastąpić w niedługim okresie i być trwały. Trwałość wzrostu cen można zrozumieć, chodzi o to, by nie reagować np. na skokowy wzrost cen paliw czy efekty bazy (np. zmiany podatkowe). Problemem jest poziom – po raz ostatni osiągnięty w ten sposób... 20 lat temu. Dla przypomnienia, wtedy Bank zareagował podwyżkami z... 3 do 4,75%!
Pokazywałem już na przykładzie Banku Japonii jak nieskuteczna i szkodliwa jest taka polityka, nie ma sensu się zatem nad tym ponownie rozwodzić. Cel inflacyjny powinien odpowiadać oczekiwanej inflacji w momencie, gdy gospodarka jest w równowadze, a w strefie euro jest to obecnie zdecydowanie mniej niż 2% (bardziej są to okolice 1%) – dodruk pieniądza nie może być alternatywą dla reform gospodarczych. Ale dla rynków oczywiście taki stan rzeczy jest na rękę. Nawet jeśli część inwestorów wzdryga się na myśl o możliwych długoterminowych konsekwencjach, na dziś dzień oznacza to po prostu polowanie na stopy zwrotu i to właśnie widzimy. W USA pomogły dodatkowo wyniki spółek z segmentu social media (Twitter i SnapChat) i Nasdaq100 ponownie testuje historyczny poziom 15000 pkt.
Na rynku walutowym nie mamy wielkich zmian. Para EURUSD ostatecznie skończyła czwartek niżej – dla niej większe znaczenie ma to, co robi Fed (kolejna decyzja w przyszłym tygodniu). Inwestorzy i tak nie oczekiwali większych zmian rynkowych stóp w Europie. Powrót euforii na rynki nieco pomógł złotemu, ale tylko nieco, nadal pozostaje on słaby. Dziś czekamy na wstępne indeksy PMI, m.in. ze strefy euro (10:00), Wielkiej Brytanii (10:30) i USA (15:45). O 8:25 euro kosztuje 4,5671 złotego, dolar 3,8802 złotego, frank 4,2175 złotego, zaś funt 5,3369 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB