Złoty umiarkowanie zyskuje, ale dziś czekamy jeszcze na bardzo ważne dane.
W środę Rada podniosła główną stopę procentową do 1,75%, a zatem poziomu wyższego niż przed pandemią. Mimo to reakcja rynku to niewielkie rozczarowanie, gdyż część rynku (w tym my) liczyła na ruch o 75 punktów bazowych. Jednak to rozczarowanie udało się zminimalizować na konferencji. Choć prezes Glapiński nie chciał jednoznacznie potwierdzić, iż Rada znajduje się w cyklu zacieśnienia pieniężnego, przyznał bardzo otwarcie, że jest przestrzeń do dalszych podwyżek. Reakcja rynku potwierdza taki odbiór konferencji – złoty zyskał (choć dość nieznacznie), a stawki kontraktów na przyszłe stopy wzrosły. Na ten moment rynek oczekuje stóp na poziomie 3% na koniec przyszłego roku.
Dla złotego, jak i całego rynku walut bardzo ważne będą dzisiejsze dane o inflacji w USA. Rynek oczekuje, że w listopadzie wzrosła ona aż do 6,8%, czyli poziomu najwyższego od niemal 40 lat. W ostatnich miesiącach inflacja często okazywała się jeszcze wyższe niż konsensus rynkowy, choć chyba powoli oczekiwania doganiają rzeczywistość. Jednak jeśli tylko inflacja będzie bliska oczekiwaniom presja na Fed w przyszłym tygodniu będzie ogromna. Kolejne tygodniowe dane o nowych bezrobotnych (poziom najniższy od ponad 50 lat!) pokazały wczoraj, że bezrobocie absolutnie nie jest teraz problemem dla rozgrzanej amerykańskiej gospodarki i Fed jak najszybciej powinien podnosić stopy. Po ostatnim „jastrzębim zwrocie" prezesa (podczas wystąpienia w Kongresie) wreszcie jest to możliwe. Dane o 14:30.
Ponadto o 16:00 opublikowane będą dane o nastrojach konsumentów w USA i towarzyszące im dane o oczekiwaniach inflacyjnych, zaś o 10:05 czeka nas wystąpienie szefowej EBC. Złoty traci w piątkowy poranek, ale mniej niż inne waluty rynków wschodzących. O 8:50 euro kosztuje 4,6117 złotego, dolar 4,0867 złotego, frank 4,4172 złotego, zaś funt 5,3998 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA