O rynku miedzi nieustannie słyszy się, że czekają nas niedobory surowca czy że czeka nas transformacja energetyczna i wzrost popytu, który zastąpi tradycyjny popyt z inwestycji infrastrukturalnych. Na tę chwilę trudno aż tak wybiegać w przyszłość, choć nie brak opinii, jak powtórzonej kolejny raz przez Citi, że czeka nas przynajmniej kilkudziesięcioprocentowy wzrost cen surowca w dwa lata.

Jednak skupmy się na krótszym terminie. Gospodarka Chin hamuje wraz z deflacją, ale władze robią wszystko, aby ten trend odkręcić, i nie zwlekają z działaniami. Gospodarka Niemiec jest na równi pochyłej, co także wymusza działania w postaci luzowania polityki fiskalnej. Dolar amerykański jest po sześciu tygodniach wzrostów z rzędu, a mimo to miedź obroniła dołek z końca czerwca.

Jeśli założymy, że właśnie pojawił się popyt na surowiec przed odbiciem w poszczególnych gospodarkach wspieranych interwencjonizmem państwa lub że dolar nie będzie w stanie kontynuować tak silnego rajdu, to może pojawić się przestrzeń do dalszego odbicia cen miedzi.

Z punktu widzenia wykresu notowania surowca mogą wspiąć się w stronę szczytu z 1 sierpnia, a w przypadku jego przekroczenia kolejnym istotnym miejscem mogą być okolice potencjalnego oporu ustanowionego w kwietniu. Wydaje się, że dopiero pokonanie minimum z 17 sierpnia może zdyskwalifikować powyższe założenia.