– Jeśli nie nastąpią jakieś niespodziewane i istotne zdarzenia, to w tym roku wyniki finansowe Lotosu powinny być zbliżone do ubiegłorocznych. Niewiele zmieniają tu stosunkowo dobre dane dotyczące I kwartału – mówi Krzysztof Pado, analityk DM BDM.
Zauważa, że wprawdzie kluczowy dla koncernu wskaźnik, czyli skorygowany zysk EBITDA LIFO, był o kilkadziesiąt milionów lepszy, niż oczekiwał, ale z drugiej strony w kolejnych okresach spółka będzie miała do czynienia ze stosunkowo wysoką bazą wyników za 2018 r. Do czasu zakończenia projektu EFRA (sztandarowe przedsięwzięcie o wartości 2,3 mld zł, dzięki któremu marża na przerobie ropy ma wzrosnąć o około 2 USD na baryłce) trudno będzie zwłaszcza liczyć na mocną poprawę w dziale rafineryjnym. Zgodnie z zapowiedziami zarządu pełne efekty ekonomiczne tej inwestycji mogą pojawić się w wynikach grupy dopiero w IV kwartale.
– W segmencie wydobywczym Lotosowi sprzyja rosnący w ostatnich tygodniach kurs ropy naftowej. Z drugiej jednak strony z niskimi cenami mamy do czynienia w przypadku gazu ziemnego – twierdzi Pado. Z danych operacyjnych wynika również, że w koncernie spada wydobycie ropy i gazu. W I kwartale pozyskiwał on dziennie z własnych złóż 20,5 tys. boe (baryłki ekwiwalentu ropy naftowej). Rok wcześniej było to ponad 21,9 tys. boe, a dwa lata wcześniej 25,1 tys. boe. Istotne zniżki widoczne są w Norwegii i na Litwie. Jedynie w Polsce nastąpił wzrost.
W I kwartale Lotos zanotował 6,7 mld zł przychodów ze sprzedaży i 0,63 mld zł skorygowanego zysku EBITDA LIFO. Rok do roku wzrosły one odpowiednio o 6 proc. i 17 proc. Dane te mają charakter szacunkowy i mogą jeszcze się zmienić. Ostateczne wyniki firma chce przedstawić 30 kwietnia. Ich wpływ na obecne notowania akcji gdańskiej spółki jest niewielki. We wtorek na otwarciu notowań za walory firmy płacono 84 zł, czyli niemal tyle samo, ile wynosił kurs odniesienia. TRF