Zaplanowane na 26 czerwca zapewne nie zażegna konfliktu, który wybuchł w firmie kilka tygodni temu. Bezpośrednią przyczyną była dymisja prezesa Daniela Ozona, do której zmusiła menedżera rada nadzorcza. W obronie prezesa stanęli związkowcy z Solidarności, którzy wkrótce po zwolnieniu Ozona rozpoczęli protest. Ma on formę żądań dymisji ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego oraz przejęcia nadzoru nad JSW albo przez samego premiera Morawieckiego, albo przez minister przedsiębiorczości Jadwigę Emilewicz.
Resort nie pozostaje dłużny. Od osób związanych z Ministerstwem Energii można usłyszeć o nieprawidłowościach, do których miało dochodzić w spółce. Tym tropem poszła ekipa programu „Uwaga!" emitowanego na antenie TVN, która przygotowała materiał o zwolnionym z JSW audytorze, który miał wykryć nieprawidłowości przy produkcji – m.in. wywiezienie z kopalni 120 tys. ton niezaksięgowanego węgla o wartości sięgającej jakoby 100 mln zł. Audytor miał zostać zwolniony z firmy wkrótce po tym, jak ujawnił nieprawidłowości.
Szef Solidarności uznaje zarzuty za absurdalne. Jak podkreśla, np. węgiel był wożony do innych kopalni celem zważenia, a nieprawidłowości na składowisku kamienia wynikały z niedopełnienia procedur przez podnajętą firmę.
– Przede wszystkim te sprawy nie mają nic wspólnego z Danielem Ozonem, wszystko to działo się za czasów prezesów Edwarda Szlęka i Tomasza Gawlika – podkreśla Kozłowski.
Daniela Ozona zastąpił trzy tygodnie temu jeden z dotychczasowych członków RN, Robert Małłek. Pełni on funkcję szefa firmy, a o składzie nowego zarządu ma zdecydować konkurs. Rozstrzygnięcie konkursu nie zażegna jednak sporów w firmie.