Grupa Lotos nie prowadzi obecnie żadnych działań zmierzających do sprzedaży 20 proc. udziałów w norweskim złożu ropy Yme, z którego zagospodarowaniem w poprzednich latach wiązały się ogromne problemy.
– Projekt Yme jest uwzględniony w strategii rozwoju do 2022 r. jako jeden z projektów przynoszących wzrost wydobycia ropy oraz wyniku EBITDA w usptreamie (działalność wydobywcza – red.) od roku 2020 r. – mówi Adam Kasprzyk, rzecznik Lotosu.
Spółka oczekuje, że realizacja projektu, zgodnie z aktualnym planem zagospodarowania, przyniesie jej wartość dodaną. Jednocześnie zapewnia, że po przejęciu funkcji operatora na koncesji przez firmę Repsol zaplanowane prace przebiegają zgodnie z branżowymi standardami.
80 proc. zaawansowania
Obecnie zagospodarowywanie Yme jest zaawansowane w około 80 proc. Zamontowano m.in. instalacje podwodne oraz gotowe do wykorzystania są otwory produkcyjne i podwodny zbiornik. W lipcu zainstalowano konstrukcję wzmocnienia istniejącego kesona, do którego podłączona będzie platforma wydobywcza Maersk Inspirer z instalacjami produkcyjnymi. Teraz trwają prace nad tzw. modułem zagłowiczeń otworów, które mają być zakończone jesienią. Ponadto modyfikowana jest platforma, której zainstalowanie (holowanie, posadowienie, podpięcie do instalacji podwodnych, jak również rozruch instalacji przerobowych i systemów podwodnych) przewidziane jest na II kwartał 2020 r. – Działania w tej fazie są zależne od pogody. Warto dodać że platforma Maersk Inspirer, należąca do firmy Maersk, była już wcześniej wykorzystywana przez Exxon Mobil do wydobycia ropy na złożu Volve w Norwegii, na podobnej zasadzie jak w przypadku projektu Yme – twierdzi Kasprzyk.
Lotos od kilku lat notuje spadek wydobycia. Z tego powodu zagospodarowanie Yme powinno przyczynić się do odwrócenia negatywnych tendencji. Jego zasoby, określane jako 2P i przypadające na spółkę, szacowane są obecnie na 12,9 mln boe (baryłki ekwiwalentu ropy). Z kolei średnia dzienna produkcja planowana jest na poziomie 5 tys. boe w pierwszych pięciu latach produkcji.