Zakończone właśnie pierwsze półrocze okazało się na warszawskiej giełdzie najsłabsze od... 2008 roku. Porównanie z tamtym niechlubnym okresem w dziejach GPW nie po raz pierwszy pojawia się w naszych analizach, bo na to uderzające podobieństwo zwracamy uwagę już od kilku miesięcy. Na pierwszym wykresie pokazujemy, że mimo upływu czasu WIG cały czas uparcie podąża ścieżką wytyczoną właśnie w 2008 roku, co na krótką metę daje może jakieś szanse na letnie uspokojenie, po którym wszakże miałaby nadejść jesienna ofensywa niedźwiedzi.
Chociaż nie będziemy upierać się przy tym, że również w drugiej połowie roku WIG musi nieuchronnie podążać nadal ścieżką wytyczoną w trakcie katastroficznego 2008 roku, to jednak traktujemy to uderzające podobieństwo jako ostrzeżenie, że trendy rozwijające się na przestrzeni pierwszych sześciu miesięcy 2022 mogą w jakimś kształcie ulec z dużym prawdopodobieństwem pogłębieniu (kulminacji?).
Nieubłagana cykliczność
Do takich przemyśleń skłaniają też nasze inne tradycyjne narzędzia analityczne. Weźmy na przykład tzw. cykl Kitchina, do którego od lat odwołujemy się jako do skrajnie uproszczonego wzorca wzlotów i upadków na GPW. W ubiegłym roku sporo miejsca poświęciliśmy rozważaniom na temat cyklicznego szczytu WIG-u, który ostatecznie uplasował się na jesieni. Teraz, po ośmiu miesiącach dekoniunktury, akcent przesuwa się z natury na poszukiwanie dołka cyklu Kitchina. Teoretycznie powinien on wypaść dopiero w okolicach przełomu roku (co z kolei zapowiadałoby hossę 2023 roku), z tym zastrzeżeniem, że czasem tej koncepcji brakuje przysłowiowej chirurgicznej precyzji (poprzedni dołek, w marcu 2020, był mocno spóźniony wg teoretycznego terminu, za co można oczywiście obwiniać pandemię). Niemniej i tutaj widzimy ryzyko kontynuacji negatywnych trendów na przestrzeni drugiego półrocza.
Twarde lądowanie na horyzoncie
Przejdźmy krok dalej, do rozważań makroekonomicznych. Gdyby nasze modele prognostyczne oparte czy to przykładowo na zmianach globalnych stóp procentowych, czy na wahaniach podaży pieniądza malowały obecnie scenariusz na drugie półrocze w różowych barwach, to wnioski płynące z analogii z 2008 rokiem czy też z cyklu Kitchina byłyby dość wątpliwe. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Niestety nie. Te same modele wyprzedzające, które trafnie zapowiedziały spadek wskaźników PMI w zakończonym I półroczu, kreują wizję pogłębienia tej tendencji w dalszej części roku. Do tego stopnia, że w końcówce II półrocza należy oczekiwać zahaczenia o terytoria recesyjne. Spowolnienie gospodarcze, o którego ryzyku konsekwentnie informowaliśmy już od jesieni 2021, wejdzie na wyższy stopień zaawansowania. Należy liczyć się z „twardym lądowaniem” gospodarek, co będzie odroczonym w czasie efektem zarówno globalnej fali podwyżek stóp procentowych, jak i coraz mocniejszego wyhamowywania tempa wzrostu podaży pieniądza (w strefie euro 12-miesięczna, skorygowana o inflację zmiana agregatu M1 stała się właśnie ujemna).