No cóż, wiele rzeczy robimy dla „honorów domu” czy przyjemności publiczności. Jedne tytuły się po prostu utrzymują, nie przynosząc ani zysków, ani strat, inne zarabiają. Nie mamy tytułów, które są deficytowe, nie możemy sobie na to pozwolić. Zagrożenie jest inne – dwie nieudane premiery i leżymy. Nasza egzystencja przy tych założeniach repertuarowych jest narażona na wieczne ryzyko. Zarabialibyśmy niewątpliwie więcej przy mniej ambitnym repertuarze. Przy czym nazywając go mniej ambitnym, myślę także o kosztach, nie tylko o gatunkach. Niewątpliwie w ostatnim sezonie mieliśmy spektakle drogie i w produkcji, i w eksploatacji. Mamy 28 tytułów. Jedne gramy z wielką przyjemnością i satysfakcją, nie myśląc o zysku. Inne dla zarobku.I jeszcze jedno, nasze sceny prowadzi fundacja. To nie jest moje przedsiębiorstwo, zyski nie idą więc do mojej kieszeni, ale są przeznaczane na nasze cele statutowe, czyli nowe produkcje i działalność naszych scen, remonty, inwestycje w sprzęt itd.
[b]W Teatrze Polonia najpierw otwarto małą scenę, rok później – dużą. Teraz, o czym już Pani wspomniała, swoje podwoje ma otworzyć Och-Teatr. Czy myśli Pani już o kolejnym przedsięwzięciu?[/b]
Nie. Otwarcie nowej sceny Och-Teatru, jak już mówiłam, jest swego rodzaju koniecznością. Mam nadzieje, że trafnie ją sformatujemy, że zachęcimy do niej ludzi, że wyprodukujemy spektakle i odbędą się tam wydarzenia akceptowane i potrzebne widzom. I potem to będzie szło już takim trybem.
[b]A Pani poświęci się w większym stopniu aktorstwu?[/b]
Ja już nie mam siły. Mówię to bez ogródek i sobie, i wszystkim moim współpracownikom. Zdejmuję swoje spektakle, staram się grać mniej. Mam nadzieję, że moja aktywność będzie coraz bardziej ograniczała się do myślenia: co, kto i jak. A ja sama będę grała już tylko to, co mnie naprawdę kręci, i tylko tak często, jak to będzie dyktował mój organizm. To wszystko. Teatr jest dla mnie wielką radością, stawia wyzwania, które zawsze lubiłam, ale...
[b]…ale to on Panią zmęczył?[/b]