Mowa o obligacjach Krajowego Funduszu Drogowego wyemitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Przed rokiem, gdy Rada Polityki Pieniężnej wahała się, czy po raz kolejny podnieść stopy procentowe, inwestorzy nie interesowali się papierami de facto skarbowymi. 5,75 proc. stałego oprocentowania i dziesięcioletni termin wykupu znacznie odstawały od możliwości dawanych wówczas przez obligacje firm o zmiennym kuponie (10 proc. i więcej na okres średnio dwóch lat). Jednak to właśnie one miały się okazać rynkowym hitem, o którym jednak niewiele mówi się do dziś – cena papierów wzrosła do 120,3 proc. (9 maja), co razem z oprocentowaniem daje imponujące 26 proc. zysku z rocznej inwestycji. Imponujące tym bardziej, że są to papiery quasi-skarbowe, ponieważ BGK jest bankiem państwowym.
Reakcja równa się akcji
Powodem zainteresowania obligacjami BGK jest hossa na rynku obligacji skarbowych. Przez inwestorów są one traktowane dosłownie jako substytut papierów resortu finansów. Z tego samego powodu obligacje Warszawy (komunalne) – wyceniane są dziś na 117,5 proc. Dwa lata temu rynek traktował je z rezerwą (96 proc. nominału).
Jednak oprócz „powiązań kapitałowych" ze Skarbem Państwa znaczenie ma jeszcze jeden element – stały kupon. Za sprawą serii obniżek stóp, które sprowadziły WIBOR do najniższych poziomów w historii (już 2,92 proc. na WIBOR6M – dane z 9 maja), inwestorzy zaczęli poszukiwać obligacji o stałym kuponie, który daje gwarancję uniezależnienia się od sytuacji na rynku pieniężnym.
Niestety, rynek Catalyst zdominowany jest przez emisje o zmiennym kuponie. Wyjąwszy BGK i Warszawę, ilościowo obligacje firm o stałym kuponie stanowią ok. 20 proc. rynku (pozostałe 80 proc. to papiery o zmiennym oprocentowaniu), a wartościowo ten udział jest jeszcze mniejszy, ponieważ na emisje o stałym oprocentowaniu decydują się najczęściej małe podmioty, które z racji skali działalności nie są postrzegane tak dobrze jak duże przedsiębiorstwa.
Rentowności spadają
Kto dziś myśli o zakupie obligacji BGK, musi się liczyć z tym, że rentowność inwestycji do dnia wykupu wyniesie mniej niż 3 proc., a więc mniej nawet, niż wynosi oprocentowanie przeciętnej lokaty bankowej. W tej sytuacji pozostaje liczyć na to, że cena obligacji nadal będzie rosła, w miarę jak stopy WIBOR będą spadać. Ale w przeciwieństwie do rynku akcji ceny obligacji nie mogą rosnąć do nieba. Jak niską rentowność do wykupu inwestorzy są w stanie zaakceptować? 2,5 proc.? 2? Już dziś akceptowanie rentowności papierów BGK na poziomie 2,7 proc. wydaje się nieracjonalne, skoro równolegle do nabycia są skarbowe obligacje detaliczne oprocentowane na 3 proc. przez dwa lata.