Koniec tym sporom dała niedawna decyzja dwóch ciał zarządzających regułami gry w golfa: Royal & Ancient Golf Club of St. Andrew oraz U. S. Golf Association. Decyzja brzmi: puttera na brzuchu i gdzie indziej opierać nie wolno.
By być precyzyjnym: nowa zasada (nazwana 14-1b, gdyby ktoś szukał), będzie obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku, czyli wtedy, gdy wyjdzie nowe, poprawione wydanie reguł. Zmiana nie każe wyrzucać przedłużanych putterów do kosza (producenci odetchnęli), nie zakazuje ich wykorzystywania, ale można to będzie robić tak, by trzonek miał styczność tylko z dłońmi, a nie z innymi częściami ciała. Kara za złamanie reguły to utrata jednego dołka w grze na dołki lub dopisanie do wyniku dwóch punktów w grze na punkty.
Cały ten zgiełk wziął się z obserwowanej od kilku lat mody na stosowanie długich putterów w golfie amatorskim i zawodowym. Zawodowcy – wiadomo: postawili na skuteczność, bo niesprawdzona fama głosi, że długi putter pomaga, a celność uderzenia przekłada się na dolary premii. To nie przypadek, że czterech z sześciu ostatnich mistrzów golfowego Wielkiego Szlema (Keegan Bradley w PGA Championship 2011), Webb Simpson (w U. S. Open 2012), Ernie Els (w British Open 2012) i Adam Scott (w Masters 2013) stosowało przedłużone puttery. Nawet juniorzy zaczęli grać, opierając trzonki na młodych brodach, co rzeczywiście daleko odbiega od klasycznych kanonów gry.
Zwolennicy „kotwiczenia" kijów mówią o potrzebie nowatorstwa w kilkusetletniej zabawie, zmieniliby chętnie także parametry piłek i innych kijów. Przeciwnicy twierdzą, że prawdziwy golf to walka z nerwami, z drżeniem ciała, którą trzeba wygrać bez uciekania się do technicznych sztuczek. Krótko mówiąc, jeśli golf ma pozostać golfem, to trzeba dbać o podstawowe zasady i tradycję. I to nie jest błaha sprawa.
Amerykanie już zdążyli zapytać swoich rodaków, czy zakaz zmniejszy przyjemność amatorskiego uprawiania golfa i wyszło, że dla 62 proc. nie oznacza zmniejszenia uroku gry. Spytali też, czy golfiści wierzą w większą skuteczność długich putterów – odpowiedź brzmiała: 95 proc. nie wierzy. John Krzynowek z firmy Golf Datatech prowadzącej te badania dodał, że elita zawodowców będzie się trochę krzywić, ale potem wszyscy się zgodzą z nowymi regułami i biznes będzie się kręcił jak zawsze od setek lat.